"Nie zabrakło mi siły, determinacji, wyszkolenia. Są czasem zawodnicy, którzy wyraźnie nie leżą. Nie ma na nich sposobu" - powiedział szermierz Radosław Zawrotniak, który odpadł dziś z olimpijskiej rywalizacji. "Byłem przygotowany na złoto, dlatego głośno mówiłem o swoich aspiracjach. Nie zjadła mnie trema, nic z tych rzeczy. Po prostu zwyciężył rywal sprytem taktycznym" - dodał.

31-letni Zawrotniak jest medalistą IO w Pekinie 2008 (srebro w drużynie) i mistrzostw Europy (m.in. brąz indywidualnie w Lipsku w 2010 r.). W 1/16 finału walczył w londyńskiej hali ExCeL z Francuzem Alexandrem Bouzaidem, który niedawno zmienił obywatelstwo na senegalskie.

Początek walki należał do krakowianina, który prowadził 4:2. Przeciwnik szybko jednak wyrównał, a w połowie pojedynku całkowicie przejął inicjatywę. Po raz pierwszy objął prowadzenie 7:6, a później kontrolował wydarzenia na planszy. Ostatecznie wygrał 15:9, zadając cztery ostatnie trafienia.

To bardzo dobry zawodnik, startował z sukcesami w barwach Francji w Pucharach Świata - mówił o swoim rywalu Polak. Na olimpiadę może pojechać tylko dwóch szpadzistów z jednego kraju, więc zmienił paszport. Nie łapał się w dwójce. W takim kraju, jak Francja, aspirujących do reprezentacji było dużo więcej - stwierdził. Bouzaid jest taki... nietypowy, niski, leworęczny, bardzo szybki. Bardzo trudno było go rozgryźć pod względem taktycznym i technicznym, chociaż przygotowywałem się na niego bardzo długo - przyznał.

Według Zawrotniaka, nie można wskazać jednoznacznego faworyta olimpijskich zmagań szpadzistów. Na igrzyskach jest 32 szpadzistów, a w rankingu 1200. Każdy, kto tutaj przyjechał, może zdobyć złoty medal. Można rzucać w kości lub butelką. Będą się cuda działy - ocenił 31-letni zawodnik.