Załoga prezydenckiego samolotu Tu-154M przed wylotem z Warszawy miała prognozę pogody na 10 kwietnia - dowiaduje się "Gazeta Wyborcza". Wcześniej, jako jedną ze znaczących przyczyn katastrofy szefowa MAK Tatiana Anodina podała wylot z Warszawy bez informacji o pogodzie.

Z pisemnej notatki przygotowanej przez biuro meteorologiczne 36. spec pułku, którą sporządzono już po katastrofie, wynika, że rano 10 kwietnia po tzw. odprawie pogodowej załoga Tu-154 odebrała pełną dokumentację dotyczącą prognozy pogody na trasie lotu i na smoleńskim lotnisku. Z informacji wynika, że prognozę przygotowano o 6.10, podczas gdy samolot wystartował o 7.27. Według tej prognozy pogoda na lotnisku "Siewiernyj" była całkiem dobra: widzialność miała wynosić do 5 tysięcy metrów, a podstawa chmur 200-300 metrów.

Pogoda załamała się dopiero póżniej. Załogę prezydenckiego tupolewa informował o tym pilot Jaka-40, który wylądował w Smoleńsku na kilka minut przez wylotem z Warszawy prezydenckiego samolotu. Jak mówił porucznik Artur Wosztyl - dowódca Jaka-40 - jego załoga trzykrotnie łączyła się z tupolewem i informowała o złych warunkach pogodowych.

Z nieoficjalnych informacji wynika, że dane o pogarszającej się pogodzie miał przed wylotem z Warszawy także gen. Andrzej Błasik. Między generałem i dowódcą samolotu miała wywiązać się sprzeczka, czy przy tych warunkach pogodowych będzie można lądować w Smoleńsku. Gen. Błasik nie chciał, by o problemie informować prezydenta. I to dlatego - wbrew procedurze - prezydenta na schodach samolotu witał nie dowódca załogi, ale gen. Błasik. Podobno generał miał zabronić załodze informowania prezydenta o złych warunkach pogodowych na smoleńskim lotnisku.