31 marca władze 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego wysłały do Moskwy pismo, w którym wycofały prośbę o przydzielenie rosyjskich nawigatorów. Mieli oni pomagać polskim pilotom w czasie lotu do Smoleńska - donosi TOK FM.

Wcześniej polscy piloci prosili o przydzielenie rosyjskiego nawigatora, ale zmienili zdanie, bo zbliżał się termin wylotu do Smoleńska, odpowiedzi nie było, a dowódca eskadry doszedł do wniosku, że oba planowane loty będzie mógł obsadzić załogą dobrze znającą język rosyjski. Chodziło o lot 7 kwietnia z premierem i 10 kwietnia z prezydentem.

Co więcej - jak powiedział w rozmowie z TOK FM rzecznik prasowy Dowództwa Sił Powietrznych ppłk Robert Kupracz - już od początku 2009 roku 36. Pułk praktycznie zrezygnował z pomocy rosyjskich nawigatorów. Wynikało to z różnych przyczyn. Czasami informacja o takim liderze przychodziła w ostatniej chwili, czasami strona rosyjska informowała nas, że w danym terminie nie będzie mogła wspomóc nas liderem. A że nasi piloci znali język rosyjski, wykonywaliśmy loty - tłumaczył ppłk Kupracz. Dodał, że strona rosyjska nigdy nie zgłaszała w tej kwestii zastrzeżeń.

W piśmie, które 36. Pułk wysłał do Moskwy, znajdowała się też prośba o udostępnienie najnowszych danych na temat lotniska w Smoleńsku. Tych jednak do tej pory nie otrzymaliśmy - poinformował ppłk Kupracz.

Informacje o tym, że to strona polska zrezygnowała z rosyjskiego nawigatora, potwierdził w programie "Kropka nad i" w TVN24 szef MSZ Radosław Sikorski. Stwierdził, że strona rosyjska "nie chciała czy nie mogła" go udostępnić.