Dwa miesiące - tyle czasu będzie musiało wystarczyć polskim ekspertom, by ustosunkować się do ustaleń rosyjskiej komisji badającej przyczyny katastrofy 10 kwietnia. Szef polskiej komisji Jerzy Miller nie zamierza występować do Rosjan o wydłużenie tego okresu, mimo że sugerował to polski akredytowany przy MAK, Edmund Klich.

Zdaniem Klicha przy tak skomplikowanej sprawie, jaką jest katastrofa 10 kwietnia, lepiej mieć więcej czasu na uwagi do rosyjskiego raportu. Dlatego wnioskował na piśmie do ministra Millera, by postarał się uzyskać dwa razy więcej czasu niż wynika to z konwencji chicagowskiej.

Lepiej mieć więcej czasu niż potem działać w pośpiechu. Pan minister powiedział, że jest bardzo dobrze przygotowany jeśli chodzi o tłumaczenia, o wszystko. Moja rola już żadna - powiedział Klich. Jego rola przy pisaniu uwag do rosyjskiego raportu ma być już minimalna. On sam nie ma wątpliwości, że uwagi musi stworzyć komisja Millera, a nie on - polski akredytowany - choć był najbliżej prac Międzypaństwowej Komisji Lotniczej. Ja nie mam dostępu do wszystkich dokumentów, więc ja nie mam pełnej wiedzy, a myślę, że tę wiedzę powinna mieć komisja pana Millera - zaznaczył.

Projekt raportu MAK powinien być znany w połowie października.