Na wojskowym Okęciu wylądowały już obydwa samoloty z rodzinami ofiar katastrofy smoleńskiej na pokładzie - informuje reporterka RMF FM Agnieszka Witkowicz. Wczoraj plany powrotu 120 osób, które pojechały do Smoleńska pół roku po katastrofie, pokrzyżowały awarie samolotów. Pielgrzymi zostali na noc w białoruskim Witebsku.

Według pierwotnego planu, wszyscy uczestnicy pielgrzymki do Smoleńska, zorganizowanej pół roku po katastrofie, mieli wrócić do kraju wczoraj. Wróciła jednak tylko jedna grupa. Druga nie mogła wystartować z powodu awarii rozrusznika jednego z silników pasażerskiego boeinga. Z Warszawy wysłano więc samolot zastępczy, ten jednak wrócił w nocy do kraju pusty. Powód: awaria "pomocniczego zespołu napędowego" (APU). To drobna usterka, w zasadzie bez wpływu na bezpieczeństwo lotu, jednak w Witebsku zapadła decyzja, by nie narażać rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej na jakikolwiek - nawet najmniejszy - stres związany z lotem.

Pomocniczy generator prądu i sprężonego powietrza, który uległ awarii, to system potrzebny jedynie do uruchomienia silników i to tylko tam, gdzie nie ma takich systemów na lotnisku - a w Witebsku ich nie ma. Dlatego pilot maszyny w ogóle nie wyłączył silników.