Prokurator Marek Pasionek chciał, by prokuratura postawiła zarzuty ministrowi obrony narodowej i szefowi Kancelarii Premiera - ustalili reporterzy śledczy RMF FM. Prokurator został odsunięty od śledztwa i wszczęto wobec niego postępowanie dyscyplinarne. Tłumaczy się to rzekomym przekazaniem akt śledztwa Amerykanom. Według naszych informacji, prokurator napisał dokument, w którym sugerował, że Bogdan Klich i Tomasz Arabski powinni odpowiedzieć za organizację lotu tupolewa.

Według naszych informatorów, Marek Pasionek nie był lubiany przez swoich przełożonych między innymi dlatego, że przygotował plan śledztwa na najbliższe miesiące. Zgodnie z nim, śledczy mieli przesłuchać jeszcze kilkadziesiąt osób, w tym najważniejszych urzędników. Mowa była między innymi o Bogdanie Klichu i Tomaszu Arabskim, a także zwierzchnikach służb.

Prokurator analizował dokumenty związane z organizacją lotu do Smoleńska przekazanych prokuraturze przez kancelarię premiera i prezydenta oraz służby. Jak dowiedzieli się reporterzy RMF FM, po ich analizie Pasionek stwierdził, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że zarzuty w sprawie niedopełnienia obowiązków przy organizacji lotu powinni usłyszeć Klich, Arabski, a także szefowie służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo.

Ten plan Pasionek pokazał szefowi prokuratury wojskowej Krzysztofowi Parulskiemu. Według naszej wiedzy, ten plan nie został przyjęty z entuzjazmem. Wtedy miało nastąpić gwałtowne ochłodzenie ich wzajemnych relacji. Dowodem na to był wyjazd prokuratora do Moskwy, po którym Pasionek złożył skargę na Parulskiego.

Jego zdaniem, Parulski w niewystarczający sposób pomagał mu w sprawach delegacji. Chodziło o kłopoty z załatwieniem akredytacji. Jak twierdzi w skardze Pasionek, przez większą część pobytu siedział w hotelu zamiast pracować.