Premier zachował się "skandalicznie". Wygłaszał expose, nie odpowiadał na nasze merytoryczne pytania - powiedziała Małgorzata Wassermann po wyjściu ze spotkania z Donaldem Tuskiem. - Premier chciał wykpić nasze pytania, posądzał nas o obłudne insynuacje - dodawała Beata Gosiewska. Szef rządu rozmawiał w sobotę z rodzinami ofiar katastrofy smoleńskiej.

Rozmowy trwały około 3 godzin. Było to drugie spotkanie rodzin ofiar katastrofy z premierem; kolejne jest planowane pod koniec stycznia.

Zadowolony z przebiegu rozmów był wdowiec po Jolancie Szymanek-Deresz. Jak zaznaczył w rozmowie z dziennikarzami, na spotkaniu nie działo się nic nienormalnego, a rozmowa była udana.

Ministrowie i premier byli lepiej przygotowani niż ostatnio. Być może dlatego, że bardziej wczuli się w naszą sytuację, w nasze potrzeby, w nasze oczekiwania - podkreślał. Dodał, że była ostra dyskusja ze strony rodzin, a pełnomocnicy rodzin wykazywali nadmierną aktywność.

Dowiedział się np. co rząd robi, by zapobiec podobnym katastrofom w przyszłości. Te tłumaczenia go zadowoliły. Dodał, że była także mowa o zadośćuczynieniach za straty moralne, osobiste. Ich wyliczeniem już zajmuje się Prokuratoria Generalna.

"Nie dowiedzieliśmy się niczego nowego"

Ale nie wszyscy byli zadowoleni z przebiegu spotkania. Wyszłam ze spotkania w ramach protestu - mówiła Małgorzata Wassermann, córka Zbigniewa Wassermanna. Według niej premier zachował się "skandalicznie". Wygłaszał expose, nie odpowiadał na nasze merytoryczne pytania, nie uzyskałam żadnych odpowiedzi, nie było nawet mikrofonów - dodała.

Również Ewa Kochanowska, wdowa po Januszu Kochanowskim, powiedziała dziennikarzom, że nie udało jej się uzyskać od premiera odpowiedzi na jej pytania. Nie dowiedziałam się niczego nowego - zaznaczyła.

W podobnym tonie wypowiadała się Beata Gosiewska. Premier chciał wykpić nasze pytania, posądzał nas o obłudne insynuacje. Zachowanie premiera było niedopuszczalne, pokazał brak kultury - podkreślała. Wszystkie odpowiedzi są bardzo ogólnikowe, wymijające. Mam wrażenie, że rząd nie chce powiedzieć niczego poza tym, co wiadomo z mediów.

Część rodzin uważa, że szef rządu obraził wdowę po Januszu Kochanowskim, mówiąc, że jej pytanie było bezczelne. W czasie wysłuchania publicznego w Brukseli, gdzie jedną z osób referujących była moja córka, po jej wystąpieniu europoseł, były prezydent Litwy Vytautas Landsbergis powiedział do niej "pani życie jest zagrożone proszę uważać jadąc samochodem". Zapytałam premiera, czy taka sytuacja jest możliwa. Wtedy usłyszałam, że moje pytanie jest bezczelne - relacjonowała Kochanowska.

Tematami rozmów - według relacji uczestniczących w nich rodzin ofiar - były m.in. umiędzynarodowienie śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej oraz pomysł ewentualnego powołania w Sejmie specjalnej komisji do zbadania okoliczności tragedii pod Smoleńskiem, co zaproponował klub poselski Polska Jest Najważniejsza.

W spotkaniu oprócz premiera, ministrów z jego kancelarii Tomasza Arabskiego i Michała Boniego, minister zdrowia Ewy Kopacz, uczestniczyli także szef MSWiA Jerzy Miller oraz wiceminister spraw zagranicznych Jacek Najder.

Następne rozmowy pod koniec stycznia. Po południu rodziny ofiar na spotkanie opłatkowe zaprosił do Belwederu prezydent Bronisław Komorowski i jego żona Anna.