Prokurator generalny Andrzej Seremet i naczelny prokurator wojskowy Krzysztof Parulski lecą do Moskwy, aby rozmawiać o śledztwie smoleńskim. Jutro do Petersburga wylatują szef badającej katastrofę komisji Jerzy Miller i minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski.

Seremet i Parulski będą w komitecie śledczym i prokuraturze generalnej. Nie wiadomo jednak, czy dostaną od Rosjan nowe materiały. Rosjanie utrzymują, że przekazali praktycznie wszystkie dokumenty. Z kolei nota polskiego rządu mówi o opóźnieniach.

I Seremet, i Parulski chcą ustalić termin przyjazdu do Rosji polskich prokuratorów, którzy mieliby mieć możliwość odsłuchania oryginalnych czarnych skrzynek tupolewa.

Z kolei Jerzy Miller też oficjalnie sprawą katastrofy nie będzie się zajmował , bo weźmie udział w szczycie Unia Rosja. Po tych wizytach raczej przełomu spodziewać się nie należy.

Minister Kwiatkowski natomiast kilka miesięcy temu zapowiadał osobistą interwencję u Rosjan, jeśli do maja wrak tupolewa nie wróci do kraju. Dziś wypowiedzi ministra nie są już tak stanowcze. Reporterowi RMF FM powiedział, że jego interwencja ma być wsparciem, jeśli nie dadzą efektów rozmowy Andrzeja Seremeta z rosyjskimi śledczymi. Jeżeli będą takie sprawy, które nie zakończą się w trakcie jego wizyty w Moskwie, będą one przedmiotem moich rozmów - mówi Kwiatkowski.

Zaznaczył też, że niezbyt wiele może. Są to działania, w których moim partnerem do rozmowy jest rosyjski minister sprawiedliwości, który tak jak ja nie jest prokuratorem generalnym - twierdzi Kwiatkowski.

Wiele wskazuje więc na to, że wrak tupolewa nie trafi do Polski wcześniej, niż po zakończeniem rosyjskiego śledztwa. Czyli tak, jak Rosjanie planowali.

Krzysztof Zasada