Miesiąc przez katastrofą Tu-154 polska ambasada w Moskwie informowała MSZ, że lotnisko w Smoleńsku nie jest przygotowane do przyjmowania samolotów. Tak wynika z dokumentu, do którego dotarł "Wprost".

Chodzi o pismo, które ówczesny ambasador Jerzy Bahr 9 marca skierował do dwóch urzędników MSZ: dyrektora departamentu wschodniego Jarosława Bratkiewicza i dyrektora departamentu konsularnego Jarosława Czubińskiego. W związku z likwidacją jednostki wojskowej obsługującej lotnisko w Smoleńsku nie ma technicznej możliwości wylądowania samolotu specjalnego z grupą przygotowawczą wizyty Premiera RP (brak sprzętu zabezpieczenia lotów w tym cystern paliwowych, mobilnych agregatów prądotwórczych, sprzętu utrzymania pasa startowego) - czytamy w clarisie.

Nie wiadomo niestety, czy między 9 marca a 10 kwietnia stan techniczny lotniska Siewiernyj się zmienił. Kilkanaście dni po korespondencji ambasadora Bahra 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego obsługujący rządowe samoloty jeszcze dwukrotnie (18 i 31 marca) prosił Rosjan o przesłanie aktualnej dokumentacji lotniska. W jej skład wchodzą karty podejścia, schematy lotniska i łączności. Obie prośby przekazywane Rosjanom za pośrednictwem polskiej ambasady w Moskwie pozostały bez odpowiedzi.

Z ustaleń "Wprost" wynika, że także polscy prokuratorzy badający przyczyny katastrofy nie otrzymali jeszcze od Rosjan dokumentacji lotniska Siewiernyj.