Planując loty 7 i 10 kwietnia ubiegłego roku do Smoleńska, Siły Powietrzne złamały prawo. Tak wynika z informacji "Wiadomości" TVP1, które dotarły do planów lotów z 7 kwietnia (z premierem) i z 10 kwietnia (z prezydentem). Prokuratorzy wojskowi przyznają, że prawdopodobnie w tej sprawie zostaną postawione zarzuty.

Instrukcja HEAD (czyli zasady przewożenia najważniejszych osób w państwie) zezwala na wykonywanie lotów samolotami wyłącznie z lotnisk czynnych. Takie obiekty ściśle definiuje Regulamin Lotów Lotnictwa Sił Zbrojnych RP.

Z tego dokumentu wynika, że - według polskich norm - lotnisko Siewiernyj było lotniskiem zamkniętym. "Lotnisko zamknięte to (...) lotnisko, które zostało wykreślone z rejestru lotnisk." - czytamy w paragrafie 9 punkt 16. Smoleńskie lotnisko wykreślono już w 2009 roku. Wcześniej figurowało pod oznaczeniem kodowym XUBS.

Tymczasem w planach lotów na 7 i 10 kwietnia, miejsce lądowania oznaczone jest kodem ZZZZ (bo Smoleńsk, jako lotnisko wykreślone z rejestrów, nie używał już oznaczenia XUBS). W nomenklaturze lotniczej ZZZZ oznacza "lądowanie w terenie przygodnym" - czyli np. na drodze, łące lub w polu.

Z rozmowie z "Wiadomościami" TVP1 prokuratorzy wojskowi przyznali, że odpowiedzialnym za te nieprawidłowości zostaną prawdopodobnie wkrótce postawione zarzuty. Mają je usłyszeć oficerowie 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, odpowiedzialni za sporządzenie i zatwierdzenie planu lotu.