Polska nadal może wykorzystywać możliwości, jakie daje stosowanie przepisów Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego - mówi specjalista międzynarodowego prawa lotniczego prof. Marek Żylicz. ICAO zapowiedziała, że nie będzie rozstrzygała sporu o niepełny - według Polski - rosyjski raport ws. katastrofy smoleńskiej. Według profesora, istnieje jednak sposób na wykorzystanie jej przepisów dla uzupełnienia raportu o polskie wnioski.

Ścieżka do osiągnięcia celu jest bardziej kręta, ale pozwala osiągnąć podobny efekt, jak niemożliwe - jak wiemy - skarżenie raportu MAK przed Radą ICAO. Zamiast skarżyć - zapytajmy. Jakkolwiek ICAO nie zajmuje się, w zasadzie, samolotami państwowymi, to nie może nam odmówić interpretacji. A wystarczyłoby nam, żeby potwierdziła, że mieliśmy prawo domagać się takiego a takiego udziału w badaniach, i że to nie zostało zrealizowane przez stronę rosyjską - mówi profesor.

Zdaniem profesora Żylicza taka interpretacja pozwoli Polsce na domaganie się uzupełnienia braków. Nie od MAK-u, ale od rosyjskiego rządu, bo - jak przypomina profesor - to rząd, a nie MAK zobowiązał się do stosowania przepisów ICAO.