Nikt z międzynarodowego sztabu wojskowego NATO nie przyjechał na pogrzeb generała Franciszka Gągora. Jak dowiedziała się brukselska korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon, natowscy dowódcy planowali wyruszyć do Polski o godzinie 7:50 liniami komercyjnymi, jednak lot został odwołany.

Wojskowi NATO nie znaleźli innego sposobu, by dotrzeć na pogrzeb polskiego generała. Dowódca Zjednoczonych Sił NATO w Europie ma wprawdzie do własnej dyspozycji samolot, jednak nie uznał za stosowne z niego skorzystać. Nikt nie wyruszył także wcześniej samochodem. Na pogrzebie generała Gągora nie pojawili się więc szef Komitetu Wojskowego NATO Giampaolo Di Paola, dowódca Zjednoczonych Sił Sojuszu w Europie admirał James  Stavridis ani szef Komitetu Wojskowego Unii Europejskiej Hakan Syren.

Wszyscy mieli dobre chęci - chcieli wylecieć o 7:50 z lotniska Zaventem do Warszawy, ale lot został odwołany. Dlaczego nie udało się jechać innym środkiem transportu? Czekaliśmy do ostatniej chwili. Obiecywano nam, że loty zostaną wznowione. Wszystko było zaplanowane zgodnie z tym, że jednak polecimy. W tej chwili nie ma już możliwości dojechania na czas autem, a jutro odbywa się spotkanie ministrów spraw zagranicznych NATO w Tallinie, gdzie także musimy być - tłumaczy swojego zwierzchnika asystent admirała Di Paola, płk.Tadeusz Krzywda.

Przemówienie na grobem generała Gągora w imieniu admirała Di Paola wygłosi szef sztabu wojskowego Danii gen. Bartels.

Generał Gągor - jak zapewniają wojskowi Sojuszu - miał przed sobą wielkie możliwości kariery w NATO. Był szykowany na stanowisko szefa Komitetu Wojskowego.