Pielgrzymka do Smoleńska zintegrowała wszystkie biorące w niej udział rodziny ofiar a siłą napędową tej integracji była prezydentowa Anna Komorowska - mówi Paweł Deresz, mąż tragicznie zmarłej 10 kwietnia posłanki Jolanty Szymanek-Deresz. Deresz ocenił, że pielgrzymka rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej na miejsce tragedii, pomimo kłopotów z lotem powrotnym, zakończyła się "szczęśliwym akcentem".

Awaria dwóch samolotów pozwoliła nam na jedno - na całkowitą integrację wszystkich rodzin smoleńskich, które wzięły udział w pielgrzymce - mówił Deresz. Jak ocenił, "niewątpliwa zasługa jest w tym pani prezydentowej, która była siłą napędową tej integracji".

Deresz zaznaczył, że pobyt na miejscu katastrofy był dla rodzin ogromnym przeżyciem. Jak powiedział, sam, choć jest "lekko starszym panem", bardzo się wzruszył, oglądając szczątki samolotu i drzewo, o które zahaczyło skrzydło samolotu Tu-154M. Wszyscy przeżywali bardzo, było mnóstwo płaczu, mnóstwo współczucia, obejmowania się. Integracja następowała także na miejscu tej tragedii. Cieszymy się, że mogliśmy zobaczyć miejsce tragedii. Nie spodziewaliśmy się, że będzie to aż tak bolesne. Szczątki samolotu zrobiły na nas duże wrażenie. To nie jest to samo, co oglądanie ich w telewizji czy na fotografii - powiedział.

Mówiąc o kłopotach z powrotem do Warszawy, Deresz powiedział, że rodziny ofiar informację o awarii pierwszego samolotu przyjęły z niedowierzaniem a o awarii drugiego "niemal z uśmiechem". Byliśmy już prawie gotowi, kazano nam zapiąć pasy, po czym siedzieliśmy jeszcze dwie czy trzy minuty i pilot zakomunikował nam, że nie może uruchomić silnika i poprosił nas o wyjście z samolotu - relacjonował.

Jak zaznaczył, uczestnicy liczyli, że może uda się uruchomić silnik. Chociaż coś nam podpowiadało, że może nie warto ryzykować, że może lepiej poczekać na następny samolot i kiedy pilot zakomunikował nam, że się porozumiał z Warszawą i że wkrótce przybędzie nowy samolot, byliśmy po prostu wielce spokojni - powiedział. Druga informacja wywołała trochę śmiechu już, że mamy pecha - dodał. Deresz podkreślił, że lot powrotny ostatecznie przebiegł bez zakłóceń a lądowanie było niemal aksamitne.

We wczorajszej pielgrzymce do Smoleńska, dokładnie pół roku po katastrofie samolotu, wzięło udział ok. 170 osób - bliskich ofiar tragedii z 10 kwietnia. Uczestnicy pielgrzymki najpierw udali się w miejsce, gdzie leży wrak samolotu. Stamtąd pieszo przeszli 2,5 km na miejsce tragedii, gdzie złożyli kwiaty i zapalili znicze. Rodzinom towarzyszył pierwsza dama Anna Komorowska. W uroczystościach uczestniczyła też żona prezydenta Rosji Swietłana Miedwiediewa.

Samolot, którym miała wracać do Warszawy z niedzielnej pielgrzymki część bliskich ofiar wraz z prezydentową Anna Komorowską, nie wyleciał z Witebska z powodu awarii rozrusznika jednego z silników. Po rodziny z Warszawy do Witebska wysłany został samolot zastępczy, który jednak, z powodu usterki, w nocy z niedzieli na poniedziałek wrócił do Warszawy pusty. Rano wysłano do Witebska dwa rządowe embraery, które około południa wylądowały w Polsce.