Do lata potrwa analiza próbek pobranych z wraku tupolewa pod kątem obecności trotylu - dowiedział się reporter śledczy RMF FM Roman Osica. Prokurator generalny Andrzej Seremet przyznał, że poprzednie obietnice w tej sprawie nie zostaną dotrzymane. "Termin ogłaszany w momencie, kiedy biegli przystępowali do tych prac, był określany na 6 miesięcy. Możemy lokować swoje oczekiwania w okresie miesięcy letnich" - powiedział.

Seremet przyznał, że m.in. ze względu na przedłużające się badania na obecność materiałów wybuchowych prokuratura nie zdementowała ostatecznie wersji mówiącej o tym, że w Smoleńsku doszło do zamachu. Kilkanaście miesięcy temu powiedziałem, że w zasadzie ten wątek jest zakończony, ale jednocześnie pozostawiłem furtkę. Polegała ona na tym, że jeżeli w toku poszczególnych badań pojawią się jakieś możliwości dowodowe to prokuratura oczywiście będzie je wykorzystywać - tłumaczył.

Medialne doniesienia o materiałach wybuchowych

Pod koniec października 2012 roku "Rzeczpospolita" opublikowała sensacyjny artykuł, z którego wynikało, że urządzenia używane przez polskich ekspertów w Smoleńsku wykazały, iż na 30 fotelach lotniczych są ślady trotylu oraz nitrogliceryny. Substancje miały zostać znalezione również na śródpłaciu samolotu, w miejscu łączenia kadłuba ze skrzydłem.

Jeszcze tego samego dnia informacje te częściowo zdementowała Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Płk Ireneusz Szeląg poinformował na konferencji prasowej, że urządzenia wykorzystane w Smoleńsku wykazały obecność cząstek wysokoenergetycznych, które mogą wchodzić w skład materiałów wybuchowych, ale nie muszą.

Próbki pobrane w Smoleńsku - 255 wymazów z wraku samolotu i gleby - trafiły do Polski na początku grudnia 2012 roku. Ich badaniem zajęli się eksperci z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego. W dniu, kiedy pojawiły się w kraju, naczelny prokurator wojskowy Jerzy Artymiak przyznał w Sejmie, że "niektóre z detektorów użytych w Smoleńsku wykazały na czytnikach cząsteczki trotylu". Tłumaczył jednak, że tych wskazań nie można traktować w sposób kategoryczny, bo pojawiały się też w sytuacji, gdy urządzenia zbliżano do przedmiotów codziennego użytku.