Jeśli Polska ma oddać władzę nad swoim budżetem innemu podmiotowi niż polski parlament, to musi się na to zgodzić aż dwie trzecie posłów. Zwykła większość wystarczy zaś, jeżeli będziemy chcieli udzielić pożyczki Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu - twierdzi konstytucjonalista Ryszard Piotrowski.

Chodzi o ustalenia ostatniego unijnego szczytu, na którym zapadła decyzja o przygotowaniu międzyrządowej umowy, której zapisy miałyby zapewnić większą dyscyplinę finansową wewnątrz Unii. Inne postanowienie dotyczyło finansowego wzmocnienia Międzynarodowego Funduszu Walutowego w kwestii ratowania bankrutujących krajów.

Pytanie, czy taka pożyczka dla MFW nie łamie prawa unijnego, które zakazuje bankom centralnym finansowania rządów. Ekonomista profesor Krzysztof Rybiński twierdzi, że takie pożyczanie za pośrednictwem MFW nie różni się niczym od praktyki prania pieniędzy przez mafię narkotykową.

Ryszard Piotrowski podkreśla jednak, że różnica jest. Nie jest to bowiem bezpośrednia pomoc dla jakiegokolwiek rządu pogrążonego w kłopotach, a oprocentowana pożyczka dla MFW, którą możemy w każdej chwili wycofać.

Równocześnie konstytucjonalista podkreśla: Czym innym jest pożyczka - nawet beznadziejna, jeśli chodzi o szanse zwrotu - a czym innym jest przekazanie kompetencji organów państwowych na rzecz organizacji międzynarodowych. Ta druga opcja wiązałaby się właśnie z koniecznością znalezienia w parlamencie większości dwóch trzecich głosów.

Zdaniem premiera, trzeba jednak poczekać na konkretne zapisy i dopiero wtedy parlament zdecyduje, jaka większość będzie potrzebna przy ratyfikacji. Osobiście dopilnuję tego, że jeśli nie będzie wątpliwości, że jest to przekazanie części kompetencji, to będziemy szukali większości dwóch trzecich - zapowiada Donald Tusk. Choć nie wyklucza też, że umowy międzyrządowej wcale nie ratyfikujemy, jeśli uznamy, że nie byłaby dla nas korzystna.