Badania przeprowadzone po zdjęciu pierwszego lockdownu w brytyjskich pubach pokazują, że trudno w nich przestrzegać pandemicznych obostrzeń. Piszą o tym na łamach czasopisma "Journal of Studies on Alcohol and Drugs" naukowcy z University of Stirling. Ich praca to pierwsza próba oceny, na ile możliwe jest zdejmowanie pandemicznych obostrzeń w uważanych za najbardziej ryzykowne miejscach, gdzie dochodzi do licznych kontaktów międzyludzkich, często pod wpływem alkoholu.

Badania prowadzono w okresie od maja do sierpnia ubiegłego roku w 29 barach otwieranych w Szkocji po pierwszym pandemicznym lockdownie. Ich działalność była w tym czasie obwarowana licznymi, precyzyjnymi nakazami sanitarnymi, zmierzającymi do minimalizacji ryzyka transmisji koronawirusa. Obserwacje wykazały, że choć puby wprowadziły szereg fizycznych i organizacyjnych zabezpieczeń, w praktyce jednak nie dało się ich zawsze przestrzegać. Zdarzały się przypadki bliskiego kontaktu klientów i pracowników, szczególnie po alkoholu. Pracownicy rzadko potrafili im skutecznie przeciwdziałać. 

Nasze badania zmierzały do rozpoznania zarówno praktyk biznesowych, jak i zachowania klientów w barach z alkoholem. Chodziło nam o ustalenie, w jakim stopniu realnie możliwe było redukowanie ryzyka transmisji koronawirusa - tłumaczy współautorka pracy, prof. Niamh Fitzgerald, szefowa Institute for Social Marketing and Health. Praca ukazuje się w warunkach, kiedy po drugiej fali pandemii w wielu krajach trwają dyskusje na temat możliwości otwierania gospodarki. W przypadku barów z alkoholem wnioski nie są optymistyczne.

Obsługa nie była w stanie skutecznie reagować na naruszanie zasad przez klientów

Badacze rozpoczęli telefoniczne rozmowy z właścicielami pubów jeszcze w okresie lockdownu, by zrozumieć z jakimi wyzwaniami będą musieli się zmierzyć. Po fizycznym otwarciu barów w lipcu naukowcy odwiedzali je, by przekonać się, na ile zapowiedzi są realizowane, a przepisy respektowane.

Przedsiębiorcy zgodnie wyrażali wolę działalności zgodnie z przepisami sanitarnymi, pojawiały się jednak praktyczne problemy, które to utrudniały. O ile wnętrze lokali udawało się zwykle przeorganizować zgodnie z wytycznymi, były problemy z przestrzeganiem przez personel nakazu noszenia środków ochronnych, kłopoty sprawiała obsługa toalet i organizacja kolejek. W większości przypadków obsługa nie była w stanie skutecznie reagować na przypadki naruszania przez klientów zasad dystansu społecznego - dodaje Fitzgerald.

W Szkocji bary są bardzo liczne (52 na 100 tysięcy osób) i bardzo różnią się wielkością, stylem i ofertą. We wszystkich sprzedawany jest alkohol, większość oferuje też posiłki, choć wielu klientów przychodzi tylko po to, by się napić. 

Narodowy lockdown dotyczący barów, restauracji i nocnych klubów został w Wielkiej Brytanii wprowadzony 20 marca 2020 roku. Debata na temat ich otwierania ruszyła w maju, ostatecznie w Szkocji lokale zostały otwarte 15 lipca. Obowiązywał w nich reżim sanitarny, polegający na tym, że obsługa miała nosić maseczki, klienci mieli być obsługiwani na siedząco przy stolikach oddalonych o co najmniej metr. Wprowadzono też zasady dotyczące wietrzenia pomieszczeń i utrzymania ciszy, zmierzające do ograniczenia zbiorowych śpiewów. 

Po tym, jak w sierpniu w Aberdeen ognisko zakażeń powiązano z mniej więcej 20 barami, reguły zostały jeszcze zaostrzone, między innymi o spisywanie danych klientów. Wewnątrz lokalu mogły razem przebywać grupy nie większe niż ośmioosobowe z nie więcej niż 3 gospodarstw domowych. 

"Wyniki obserwacji potwierdzają obawy co do możliwości utrzymania ograniczeń w miejscach, gdzie normą są spotkania nieznajomych"

Nasze badania pokazały, że mimo rządowych nakazów i starań właścicieli lokali, w znaczącej mniejszości barów dochodziło do zachowań, które mogły zwiększać ryzyko transmisji koronawirusa, szczególnie w sytuacji, gdy klienci byli pod wpływem alkoholu - podsumowuje prof. Fitzgerald. Ich zamknięcie rozwiązuje problem, prowadzi jednak do poważnych konsekwencji dla ich właścicieli i pracowników - dodała. 

Autorzy zwracają uwagę na to, że tylko w 3 z 29 poddanych badaniom barów nie obserwowano szerokich naruszeń reżimu sanitarnego. W większości z nich obsługa nie podejmowała interwencji, by skłonić klientów do przestrzegania ograniczeń. Nieliczne, podejmowane w delikatnej formie interwencje, były przeważnie nieskuteczne. Rząd nie wydał zresztą precyzyjnych instrukcji, jak takie działania obsługi, zmierzające do skłonienia klientów do przestrzegania reguł lub opuszczenia lokalu, miałyby realnie wyglądać. W żadnym z barów nie interweniowała policja ani służby sanitarne.

Nasze badania przynoszą pierwsze konkretne dane na temat realnego poziomu przestrzegania reżimu sanitarnego w barach otwartych po pierwszym okresie pandemii Covid-19. Wyniki obserwacji potwierdzają obawy co do możliwości stałego i efektywnego utrzymania ograniczeń w miejscach, gdzie normą są spotkania nieznajomych osób i podaje się alkohol - dodaje Fitzgerald.

Opracowanie: