Sprawa kopalni Turów została objęta w TSUE postępowaniem przyśpieszonym. Pierwsza rozprawa odbędzie się 9 listopada - przekazała dziennikarce RMF FM w Brukseli rzeczniczka Komisji Europejskiej. Chodzi o sprawę główną z lutego 2021 roku, w której Czesi zarzucają Polsce, że planowana przez koncern PGE rozbudowa "odkrywki" narusza prawo unijne.

Jak ustaliła dziennikarka RMF FM, to Polska złożyła do TSUE wniosek o tryb przyspieszony. Jest to korzystne rozwiązanie dla Warszawy, bo w momencie wydania wyroku wygasają środki tymczasowe, czyli ewentualne kary. A więc im szybciej wyrok zapadnie - tym lepiej - wyjaśnia polski dyplomata w Brukseli.

Chodzi o to, że w najgorszym wypadku, czyli gdyby kary finansowe, o które wnioskują Czesi (5 mln euro dziennie) zostały nałożone, to byłyby one stosowane do momentu wydania wyroku w sprawie głównej. A w związku z trybem przyspieszonym, można się go spodziewać już na wiosnę. Przy normalnym trybie wyrok zapadłby najwcześniej pod koniec przyszłego roku, czyli Polska musiałaby ewentualnie płacić dłużej.

Nawet jeżeli wyrok nie byłby po myśli polskich władz, to nie będzie w nim nic o zaprzestaniu wydobycia węgla. Może być jedynie stwierdzenie naruszenia którejś z unijnych dyrektyw, co zawsze można poprawić, np. przeprowadzić ocenę oddziaływania na środowisko. Wtedy wchodzimy w tryb wykonywania wyroku. Teraz jesteśmy w gorszej sytuacji, bo wisi nad nami możliwość stosowania kar - powiedział polski dyplomata. 

Jak się dowiedziała dziennikarka RMF FM Czesi byli niezadowoleni z decyzji o trybie przyspieszonym. Byli przeciwni, żeby go stosować, gdy dowiedzieli się, że trybunał przyjął ich wniosek o środki tymczasowe, czyli stosowanie kar. Z kolei KE - w związku z zastosowaniem trybu przyśpieszonego - została pozbawiona możliwości złożenia pisemnego wystąpienia. Będzie mogła jedynie interweniować ustnie.

KE poparła w czerwcu skargę Czech przeciwko Polsce i w zawiązku z tym ma prawo do wystąpienia. Pisemne wystąpienie jest jednak korzystniejsze, bo jest dłuższe, można wejść w szczegóły i w zasadzie stanowi podstawę postępowania.

W dniu 20 lipca 2021 r. Sąd poinformował Komisję, że sprawa będzie objęta postępowaniem przyspieszonym, co - ze względu na przyspieszenie postępowania - nie pozwala Komisji na złożenie pisemnego wystąpienia. Komisja będzie interweniować ustnie podczas rozprawy, która odbędzie się 9 listopada 2021 r. - przekazało RMF FM biuro prasowe KE.

KE w przesłanym oświadczeniu powtórzyła, że Polska musi się dostosować do środków tymczasowych ogłoszonych przez TSUE 21 maja, czyli musi wstrzymać wydobycie węgla w Turowie.

Czesi apelowali o zamknięcie kopalni

Czesi od kilku lat sprzeciwiali się rozbudowie kopalni w Turowie, wskazując, że może mieć ona negatywny wpływ na poziom wód podziemnych, a tym samym doprowadzić do problemów z dostawami wody pitnej do kraju libereckiego.

Sytuację zaostrzyła zeszłoroczna decyzja polskiego Ministerstwa Klimatu. W marcu 2020 roku, mimo sprzeciwu Czechów, przedłużono koncesję wydobywczą na sześć lat.

Na przełomie lutego i marca 2021 roku Czechy złożyły pozew do TSUE przeciwko Polsce w związku z rozbudową górnictwa. Minister środowiska Richard Brabec zaznaczał, że to "ekstremalne rozwiązanie", ale nieuniknione. Podkreślał, że jeśli Polska zaakceptuje żądania Czech i wstrzyma rozbudowę, to pozew zostanie wycofany.

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej przychylił się do argumentów Czechów, że dalsze wydobycie węgla brunatnego w kopalni Turów do czasu ogłoszenia ostatecznego wyroku może mieć negatywny wpływ na poziom lustra wód podziemnych na terytorium czeskim. To może z kolei zagrozić zaopatrzeniu w wodę pitną po stronie czeskiej. Prezes zauważyła, że Polska zamierza ukończyć budowę ekranu przeciwfiltracyjnego dopiero w 2023 roku - to za późno. Dodatkowo potwierdza, że Polska zauważa problem.

TSUE tym samym nakazał Polsce natychmiastowe wstrzymanie wydobycia. Sprawa jest o tyle trudna, że węgiel z kopalni był głównym paliwem lokalnej elektrowni - wstrzymanie wydobycia będzie wiązało się także z wyłączeniem bloków. 

Premier Mateusz Morawiecki pod koniec maja rozmawiał w sprawie Turowa z premierem Czech Andrejem Babiszem. Szef polskiego rządu przekonywał, że obie strony są bliskie porozumienia i Czechy zgodziły się wycofać wniosek do TSUE. Babisz jednak zaprzeczył temu i powiedział, że jego rząd nie wycofa skargi, dopóki nie zostanie podpisana umowa z Polską. 

W czerwcu rząd Czech wniósł do Trybunału o 5 mln euro kary za każdy dzień zwłoki w wykonaniu przez Polskę postanowienia. Komisja Europejska dołączyła natomiast jako strona do pozwu Czech przeciwko Polsce.

Opracowanie: