"Times of Israel" powołując się na informacje izraelskiej armii (IDF) podaje, że w mieście Gaza zajęto budynki rządowe Hamasu. Na ulicach wciąż trwają zacięte walki, a w kierunku żydowskich osiedli wystrzelono kolejne rakiety. Izraelczycy twierdzą, że korytarze do ewakuacji zagrożonej ludności działają. Sytuacja humanitarna w enklawie jest jednak katastrofalna, o czym informują lekarze pracujący w szpitalu Al-Shifa.

Wojsko Izraela poinformowało, że żołnierze 7. Brygady Pancernej i Brygady Piechoty Golani zajęli kilka obiektów rządowych Hamasu w dzielnicach Sheikh Ijlin i Rimal w Gazie. Wśród zdobytych budynków są parlament, kompleks rządowy i siedziba policji.

Według "Times of Israel" żołnierze zajęli też dom gubernatora Gazy, w którym - zdaniem IDF - Hamas miał biura swojego wojska, policji i wywiadu. W tych pomieszczeniach miano przygotowywać również ataki z 7 października. Żołnierze IDF wkroczyli również do jednego z budynków uniwersyteckich Gazy, gdzie produkowano broń i do kolejnego, które Hamas miał wykorzystywać, jako centrum dowodzenia i areszt z salami przesłuchań.

Choć izraelska armia czyni postępy w Gazie, walki na ulicach miasta są krwawe. We wtorek IDF potwierdziło śmierć kolejnych dwóch żołnierzy, co zwiększyło liczbę ofiar śmiertelnych operacji lądowej do 46.

Hamas odpowiedział wystrzeliwując w kierunku Izraela kolejne rakiety. Nie ma jednak informacji o ofiarach śmiertelnych. W Aszkelonie dwie osoby zostały ranne. Syreny alarmowe uruchomiono również w kilku miejscowościach leżących przy granicą ze Strefy Gazy.

Szpital Al-Shifa na linii ognia

W ostatnich dniach główne walki toczą się w okolicach szpitala Shifa w Gazie. W placówce medycznej kończą się zapasy. Władze amerykańskie i unijne apelują do Izraela o ochronę kompleksu i pacjentów. IDF utrzymuje jednak, że w tunelach pod szpitalem wciąż ukrywają się bojownicy Hamasu.

Wstrząsające relacje z Al-Shifa przekazują jednak Lekarze bez Granic. Nie mamy elektryczności. W szpitalu nie ma wody. Nie ma jedzenia. Przed główną bramą znajduje się wiele ciał, są też ranni pacjenci, których nie możemy wnieść do środka. Kiedy wysłaliśmy karetkę, aby przywiozła pacjentów, kilka metrów dalej została zaatakowana. Wokół szpitala są ranni, którzy szukają pomocy medycznej, a my nie możemy ich wprowadzić do środka. Jest też snajper, który zaatakował pacjentów. Mają rany postrzałowe, operowaliśmy trzech z nich - mówi jeden z pracowników organizacji przebywający na miejscu w Gazie.

Medycy nie chcą opuścić placówki póki nie zostanie przeprowadzona ewakuacja pacjentów. Na miejscu hospitalizowanych jest 600 osób, w tym 37 małych dzieci. Lekarze apelują o udzielenie im gwarancji stworzenia bezpiecznych korytarzy. Twierdzą, że ci, którzy próbują na własną rękę opuścić szpital są atakowani.

Według informacji Palestyńczyków, w wyniku izraelskich ataków zginęło w Gazie ponad 11 tys. ludzi. ONZ informuje, że w ciągu ostatnich 10 dni z północy enklawy uciekło 200 000 mieszkańców. Od początku wojny 2/3 populacji Strefy Gazy opuściło swoje domy.