"My już przeszliśmy do historii. To, co osiągamy w ostatnich latach, jest czymś wyjątkowym, unikalnym" - tak zwycięstwo swojego zespołu w półfinale piłkarskich mistrzostw Europy podsumował Iker Casillas. Hiszpania wygrała z Portugalią po rzutach karnych (4:2). W niedzielę obrońcy tytułu zmierzą się z Niemcami lub Włochami.

Casillas znakomicie rozpoczął serię jedenastek, bo od obrony strzału Joao Moutinho. Potem przyglądał się, jak Bruno Alves celuje w poprzeczkę, by po chwili wylądować w objęciach Cesca Fabregasa, który przypieczętował triumf "La Furia Roja".

Wszystko przebiegało spokojnie, przynajmniej ja tak to odczułem. Karne to loteria, decyduje instynkt. Ja go miałem przy pierwszej próbie, co okazało się bardzo ważne dla naszego zespołu. Strzał Ramosa? Trzeba mieć niebywałą odwagę, by w takim momencie strzelić w stylu Panenki - stwierdził golkiper Realu Madryt.

Casillas spodziewał się, że Cristiano Ronaldo będzie wykonawcą rzutu karnego zaraz na początku całej serii. On zawsze pewnie strzela z 11 metrów. To jednak decyzja sztabu szkoleniowego Portugalii, że miał uderzać dopiero jako piąty. Trudno mi to komentować - przyznał Casillas.

Wszyscy chcieli strzelać

Trener reprezentacji Hiszpanii Vicente del Bosque powiedział, że miał ogromny ból głowy z obsadzeniem wykonawców rzutów karnych, bo prawie każdy zawodnik chciał wziąć na siebie odpowiedzialność mimo ciążącej presji. Każdy chciał strzelić karnego. Cesc miał być początkowo drugi, ale poprosił o to, by uderzał jako piąty. Wierzyliśmy w naszego bramkarza, wierzyliśmy we wszystkich wykonawców i dzięki temu jest awans. Teraz mamy czas na odpoczynek i właściwe przygotowanie się do finału - oświadczył Del Bosque.