Wybór przez prezydenta na I prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Manowskiej jest nieważny, a prezydent przy tym wyborze po raz kolejny naruszył konstytucję – to słowa lider PO Borys Budka. Jego zdaniem, Manowska nie była kandydatką Zgromadzenia Ogólnego sędziów.

Prezydent Andrzej Duda zdecydował - jak poinformował w poniedziałek jego rzecznik - o powołaniu Małgorzaty Manowskiej na I prezesa SN. Wyboru dokonał spośród pięciorga kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN; byli to: Włodzimierz Wróbel, który uzyskał 50 głosów, Małgorzata Manowska - 25 głosów, Tomasz Demendecki - 14 głosów, Leszek Bosek - 4 głosy, Joanna Misztal-Konecka - 2 głosy.

Spodziewaliśmy się tej decyzji, prezydent nie uszanował woli większości sędziów Sądu Najwyższego, mianował osobę, która w 2007 roku była zastępcą Zbigniewa Ziobry w resorcie sprawiedliwości - powiedział Borys Budka odnosząc się do tej decyzji prezydenta. Ta kandydatura nie gwarantuje niezależności Sądu Najwyższego - ocenił.

Zaznaczył, że w jego ocenie prezydent po raz kolejny naruszył konstytucję, bo - jak powiedział - "pani Manowska nie była kandydatem zgłoszonym przez Zgromadzenie Ogólne, tylko była kandydatką grupki sędziów".

 

Zgromadzenie Ogólne sędziów nie podjęło bowiem - dodał - uchwały z listą kandydatów.

Inaczej by było, gdyby po dokonaniu takiego wyboru podjęto uchwałę większością głosów, zatwierdzającą taką listę kandydatów. Takiej uchwały nie było, w związku z czym jedyną osobą, która miała poparcie większości sędziów był pan sędzia Wróbel - powiedział Budka.

Co za tym idzie ten wybór prezydenta jest nieważny - dodał.

Lider PO zwrócił uwagę, że analogiczny mechanizm zastosowano przy wyborze Julii Przyłębskiej na prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Protestował wtedy nawet pan sędzia Pszczółkowski, wskazując że brak było uchwały Zgromadzenia Ogólnego sędziów TK - przypominał - Tak jak w Trybunale Konstytucyjnym mamy osobę kierującą, tak w Sądzie Najwyższym będzie osoba, która tylko kieruje SN.

W opinii Budki zmienione przepisy ustawy o Sądzie Najwyższym spowodowały też, że prezydent otrzymał niekonstytucyjne prawo wyboru I prezesa SN, a nie jego powołania. Jest subtelna, ale zasadnicza różnica, jeśli chodzi o te dwie prerogatywy. Prezydent nie może wybierać, a jak przedstawia mu się pięciu kandydatów, de facto daje mu się wybór. A on konstytucyjnie ma jedynie prawo powołania - wyjaśnił lider PO.