Operacja w Iraku przebiega zgodnie z planem - uważa generał Vincent Brooks z amerykańskiego dowództwa w Katarze. Jego zdaniem Irakijczycy zmuszają do walki mężczyzn, grożąc śmiercią ich dzieciom. W nocy na północy kraju USA utworzyły drugi front.

Dzień po dniu znacznie zmniejszamy możliwości kontrolowania przez ten reżim swoich wojsk. Równocześnie widać, że siły reżimu są coraz bardzie zdesperowane. Nasi dowódcy polowi z rejonu Nadżafu informują, że iraccy żołnierze zabierają dzieci z domów, rozkazując mężczyznom walczyć, grożąc egzekucją w razie odmowy - mówi gen. Brooks.

Irakijczycy mówią co innego. Minister handlu Mohhamed Mehdi Saleh poinformował, że władze w Bagdadzie dbają o wszystkich obywateli i dostarczają im wodę i żywność: Codziennie transportujemy żywność ze stolicy do wszystkich prowincji. Poza tym w każdym regionie mamy wystarczająco dobre zaopatrzenie, żeby pomagać ludziom we wszystkich małych wioskach i miasteczkach w całym kraju - zapewnia minister.

Wojska koalicyjne szykują się do ofensywy. Według źródeł w dowództwie, po przerwie spowodowanej burzami piaskowymi nad Irakiem, należy się spodziewać rychłego wznowienia działań lądowych. Wiadomo, że teraz do akcji może wejść słynna 101. Dywizja Powietrzno-desantowa USA, czekająca do tej pory na wejście do walki na pustyni w południowo-zachodnim Iraku.

W nocy około tysiąca amerykańskich żołnierzy ze 173. brygady powietrzno-desantowej stacjonującej w Vicenzie we Włoszech dokonało desantu na kurdyjskie terytoria w północnym Iraku. To otwarcie północnego frontu - potwierdzali bezpośrednio po desancie amerykańscy dowódcy. Otwarcie frontu północnego - ocenili analitycy - ma zapobiec koncentracji wojsk Saddama Husajna na południu, skąd Amerykanie i Brytyjczycy nadciągają na Bagdad.

foto RMF Kuwejt

16:15