Wybory parlamentarne coraz bliżej. Partyjni liderzy muszą myśleć zarówno o sposobach na przyciągnięcie wyborców, jak i o listach kandydatów. Szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz ma pomysł, jak utrzymać w szeregach partii polityków, którzy mogliby po wyborach marzyć o transferach do innego ugrupowania.

Kosiniak-Kamysz chce, by kandydaci PSL do Sejmu i Senatu podpisali publiczne oświadczenia, że po wyborach nie odejdą do innej partii. Lider ludowców poinformował o tym w rozmowie w "Onet Rano".

Kosiniak-Kamysz: Rozliczyć takiego delikwenta

Dobrowolne oświadczenie w tej sprawie każdy powinien złożyć i wtedy wyborca będzie widział, że można rozliczyć takiego delikwenta - mówił Kosiniak-Kamysz. Miałoby to być publiczne, notarialne oświadczenie.

Jak podkreślił, za złamanie umowy miałaby grozić kara w postaci przekazania 1 mln zł na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy lub Caritas.

Ja nie będę nikogo do tego zmuszał - zaznaczył Kosiniak-Kamysz. Odmowa podpisania dokumentu będzie jednak oznaczała dla konkretnego polityka brak miejsca na liście wyborczej.

To wynika z doświadczeń, nie tylko mojej formacji, ale tak naprawdę wszystkich formacji, bo w tej kadencji z każdego klubu parlamentarnego odeszli politycy - podkreślił lider PSL. Chciałbym, żeby byli wiarygodni, żeby nie było sprzedawania się, żeby pokazać wierność wyborcom - dodał.

Lider PSL: Nie wolno wszystkich kart wyłożyć na stół

W środę Kosiniak-Kamysz był gościem Popołudniowej rozmowy w RMF FM. Tomasz Terlikowski pytał polityka m.in. o wybory parlamentarne. 

Jak opozycji idą rozmowy w ramach paktu senackiego? Do przodu - odpowiedział lakonicznie prezes PSL. 

Nie ma jeszcze list wyborczych, nie ma ogłoszonego terminu wyborów. Nie wolno wszystkich kart wyłożyć na stół. Podpisaliśmy porozumienie, kontynuujemy pakt senacki, zachowujemy swoją podmiotowość, startujemy z własnych komitetów w pakcie senackim - dodał Kosiniak-Kamysz.