"Mam nadzieję, że ustawa antykorupcyjna zdobędzie poparcie na jesieni. [...] Natomiast proszę pamiętać, że nasze przewiny w tym względzie w porównaniu z tym, co robiła druga strona - to jak płotka przy szczupaku" - tak o obsadzaniu wysokich stanowisk w państwie przez krewnych polityków wypowiadał się dla Interii prezes Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński.

Polityk zapytany o niedawne słowa ministra Przemysława Czarnka, jakie padły w wywiadzie również udzielonym dla Interii: "Bez względu na to, ile zarabiają posłowie, nie podoba mi się obsadzanie żon i krewnych w spółkach skarbu państwa", odpowiedział: "Mnie się też to nie podoba".

Jak dodał, zdaje sobie sprawę, że sytuacje nepotyzmu to jedno z największych wyzwań, z jakimi poza totalną opozycją czy mediami, musi zmierzyć się PiS. Realia są takie, że musimy mieć pewien instrument, by z tym walczyć. Stąd ustawa antykorupcyjna, która - mam nadzieję - zdobędzie poparcie.

Jarosław Kaczyński twierdzi, że taką akceptację projekt ustawy mógłby zyskać zapewne na jesieni, ponieważ, jak się wyraził: "Do lata pewnie się z nią nie wyrobimy".

Natomiast proszę pamiętać, że nasze przewiny w tym względzie w porównaniu z tym, co robiła druga strona - to jak płotka przy szczupaku. Postęp jest, ale nie cieszę się z tego, bo problem istnieje. Z drugiej strony proszę pamiętać, że to nie może dojść do przesady: żona czy mąż polityka PiS może być przecież profesorem, dobrze zarabiać - dodaje.

Na sprostowanie dziennikarzy, że chodzi tu przede wszystkim o obsadzanie członkami rodzin rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa, prezes PiS odpowiedział: Zwracam tylko uwagę, że - bez nazwisk - nie może być tak, że dziecko polityka nie może pełnić funkcji w prywatnej firmie, bo matka wysoko w życiu zaszła.

Kaczyński przyznał przy tym rację, że obsadzanie wysokich stanowisk krewnymi słusznie może bulwersować opinię publiczną. Ale to nie może być załatwiane wskazywaniem palcem, kogo trzeba wyrzucić - dopowiedział.