W świecie polityki zapanował rzadki dlań stan niewiedzy i niepewności. Mało kto (z wyjątkiem partyjnych propagandzistów, ale i oni wydają się być nieco zagubieni) jest w stanie przewidzieć, jak wyjazd Tuska wpłynie na polską rzeczywistość. Pomoże PO? Czy ją zabije? Złamie duopol PiS-Platforma? Czy go utwardzi? Pozwoli Jarosławowi Kaczyńskiemu na rozwinięcie skrzydeł? Czy je podetnie?

Na każdy argument pojawiający się w dyskusjach o konsekwencjach awansu/ucieczki (nawet tu nie ma jednomyślności) Donalda Tuska natychmiast pojawia się kontrargument. A najciekawsze, że osądy idą w poprzek sympatii - fani PO potrafią się zamartwiać i snuć "czarnowidzkie" scenariusze, ale i przekonywać, że dopiero teraz ich ukochana partia rozkwitnie, fani PiSu mają dokładnie to samo.
Sam nie będę udawał mądrzejszego i wszystkowiedzącego, bo rzeczywiście zniknięcie tak potężnego gracza, jakim był Donald Tusk może wywołać trudne do przewidzenia turbulencje zarówno w partii rządzącej, jak i w jej otoczeniu, ale kilka tez pojawiających się w tej dyskusji nieco mnie dziwi.

Teza pierwsza: "Tusk wyjeżdża, ale będzie rządził i tak, tyle że z Brukseli" - wydaje mi się o tyle absurdalna, że szef Rady Europejskiej naprawdę ma co robić i szybko okaże się, że nie ma ani głowy, ani czasu, ani i za bardzo ochoty, by użerać się jeszcze na krajowym podwórku. To trochę jak z młodym człowiekiem, który kończąc liceum, obiecuje sobie i kolegom z klasy "będziemy się przyjaźnić do końca życia, nie stracimy ze sobą kontaktu", po czym szybko okazuje się, że życie studenckie wciąga go tak bardzo, że w pół roku po maturze z trudem przypomina sobie, jak mieli na imię jego znajomi z czasów licealnych. Tusk jako "euro-prezydent" będzie musiał prowadzić niekończące się rozmowy z szefami państw europejskich, spotykać z większymi i mniejszymi tego świata, zgłębiać problemy handlu, klimatu, ceł, energii itp.... itd...., i szybko zapomni o małych polskich problemach.

Teza druga: "Tusk się właśnie skończył, jego ucieczka z Polski nie zostanie mu wybaczona, a szanse na prezydenturę w 2020 roku są żadne" - jest o tyle dyskusyjna, że Polacy uwielbiają awanse swoich rodaków, i to, że premier wyjeżdża, będąc ocenianym słabo, nie oznacza, że te słabe oceny obejmą również szefa Rady Europejskiej. Iluż to widzieliśmy szefów rządów, którzy kończyli urzędowanie w kłopotach i niesławie, po czym odnajdywali się po paru latach i świetnie radzili sobie w życiu i polityce. Pamiętam swój wywiad z odchodzącym właśnie z fotela premiera Jerzym Buzkiem. Miałem wrażenie, że obaj jesteśmy przekonani, iż jego kariera polityczna jest ostatecznie zakończona. A dziś Buzek jest jednym z najbardziej uwielbianych polskich polityków i w cuglach wygrywa każde wybory, do których staje. Moim zdaniem Tusk odległy będzie Tuskiem nabierającym dla Polaków atrakcyjności, a że media zapewne pokazywać będą często i gęsto jego spotkania z wielkimi świata - pamięć o słabościach jego premierowania będzie kurczyła się i znikała.

Teza trzecia: "Ewa Kopacz doskonale da sobie radę, wyborcy nawet nie zauważą, że na czele rządu i partii stoi ktoś inny, a w grze PiS-PO niewiele się zmieni" - budzi o tyle moje zdziwienie, że polityka na całym świecie, również w Polsce, tak bardzo się ostatnio personalizuje, że rozgrywka PiS Kaczyńskiego i PO Kopacz musi mocno odczuć zmianę personalną. Ta zmiana może Platformie pomóc - blask "euro-prezydenta" może ją oświecać, a kobieta w roli premiera - ocieplać, ale może być i tak, że oto wyborcy uznają, iż w naszej polityce pozostał tylko jeden naprawdę poważny zawodnik, a skoro tak - nie ma sensu kopać się z rzeczywistością i czas na zmianę partii rządzącej. Zwłaszcza, że PiS będzie - jak się wydaje - traktował nową premier z pobłażliwym protekcjonalizmem, sugerując, że nawet nie ma sensu jej atakować, bo za chwilę do władzy dojdzie ktoś, kto pokaże Polsce i światu, jak należy rządzić.

PO - bez wątpienia - będzie w najbliższych miesiącach przeżywać wiele trudnych chwil. Brak bezdyskusyjnego następcy Tuska będzie kosztował ją i walki wewnętrzne i sondażowe zawirowania. Platforma może się w nich zatracić i polec, może też, po jakimś czasie, okrzepnąć i znaleźć nowy pomysł na życie po Tusku. W ostatnich latach, patrząc na działania PO, miałem poczucie, że partię łączy już tylko wiara w jej zwycięskiego w kolejnych wyborach lidera. Lider dziś znika. I PO musi szybko odpowiedzieć sobie na pytanie, co (albo kto) połączy ją w następnych latach.