Zbieg z Korei Płn., który przepłynął przez granicę do Korei Płd., przez kilka godzin poruszał się po zastrzeżonej strefie i osiem razy wychwyciły go kamery monitoringu, zanim zauważyli go południowokoreańscy żołnierze. To wyniki śledztwa przeprowadzonego przez wojsko.

Zbieg z Korei Płn., który przepłynął przez granicę do Korei Płd., przez kilka godzin poruszał się po zastrzeżonej strefie i osiem razy wychwyciły go kamery monitoringu, zanim zauważyli go południowokoreańscy żołnierze. To wyniki śledztwa przeprowadzonego przez wojsko.
zdj. ilustracyjne /YONHAP /PAP/EPA

Granica pomiędzy dwiema Koreami uznawana jest za jedną z najpilniej strzeżonych na świecie, ale przypadek z 16 lutego obnażył poważne zaniedbania w jej ochronie. Zbieg został ostatecznie złapany po ponad sześciu godzinach w strefie zastrzeżonej, niedostępnej dla cywilów.

Według śledczych, mężczyzna przypłynął morzem, ubrany w strój płetwonurka. Po wyjściu na brzeg ok. godz. 1 w nocy pięciokrotnie pojawił się na obrazie kamer straży przybrzeżnej i dwa razy uruchomił się alarm, ale strażnicy przeoczyli te sygnały.

Zbieg wykorzystał tunel, o którym wojsko nie wiedziało

Zbieg przepłynął pod ustawionym na brzegu płotem poprzez tunel melioracyjny, z którego istnienia południowokoreańskie wojsko nawet nie zdawało sobie sprawy, mimo że w ubiegłym roku władze zaleciły sprawdzenie wszystkich takich przewodów na granicy - podała agencja Yonhap.

Na lądzie mężczyzna pokonał na piechotę ponad pięć kilometrów w przygranicznej strefie zdemilitaryzowanej. W tym czasie jeszcze trzykrotnie wychwyciły go wojskowe kamery monitoringu, ale tym razem alarm się nie uruchomił.

Dopiero za dziewiątym razem, około godz. 4:16, strażnicy zauważyli zbiega na obrazie z kamer. Mężczyznę odnaleziono po ponad trzech godzinach poszukiwań, leżącego na ziemi w pobliżu drogi. Oświadczył, że chciał dotrzeć do cywilów, bo bał się, że żołnierze odeślą go z powrotem do Korei Płn.

Jeden żołnierz zmieniał ustawienia, drugi rozmawiał przez telefon

Po śledztwie kolegium szefów sztabów armii Korei Płd. ogłosiło, że dołoży wszelkich starań, by poprawić dyscyplinę i usprawnić system ochrony granicy. W oparciu o wyniki śledztwa ministerstwo obrony rozważa, kto zostanie pociągnięty do odpowiedzialności za tę sprawę - powiedział Yonhapowi urzędnik kolegium.

Śledczy ustalili, że żołnierz odpowiedzialny za obsługę sprzętu monitorującego zmieniał w tym czasie ustawienia systemu komputerowego i zignorował ostrzeżenia, uznając je za błędy. Drugi żołnierz był natomiast zajęty służbową rozmową telefoniczną z innym członkiem bazy - przekazał urzędnik, którego nazwiska nie podano.

Nie była to pierwsza ucieczka, wywołująca krytykę pod adresem strzegących granicy żołnierzy. W listopadzie 2020 r. południowokoreańskie wojsko zapowiedziało sprawdzenie każdego czujnika na granicy, gdy przez ustawiony na niej płot przeskoczył były gimnastyk z Korei Płn. Rok wcześniej do Korei Płd. przedostała się drewniana łódź z czterema obywatelami Korei Płn. na pokładzie.

Obserwatorzy sądzą, że od objęcia władzy w 2011 roku przywódca Korei Płn. Kim Dzong Un zacieśnił środki zapobiegania ucieczkom, w tym poprzez minowanie terenu przy granicy. Co roku ze zubożałego, represyjnego reżimu wciąż ucieka jednak około 1000 osób.