Świat z uwagą i niepokojem śledzi doniesienia z Turcji. "Skutki zamachu będą odczuwalne dla całego regionu" - oświadczył przebywający z wizytą w Mongolii szef Rady Europejskiej Donald Tusk. W Waszyngtonie natomiast po nocnych wydarzeniach odbyły się specjalne narady na najwyższym szczeblu - tak wynika z nieoficjalnych informacji naszego amerykańskiego korespondenta Pawła Żuchowskiego.

Świat z uwagą i niepokojem śledzi doniesienia z Turcji. "Skutki zamachu będą odczuwalne dla całego regionu" - oświadczył przebywający z wizytą w Mongolii szef Rady Europejskiej Donald Tusk. W Waszyngtonie natomiast po nocnych wydarzeniach odbyły się specjalne narady na najwyższym szczeblu - tak wynika z nieoficjalnych informacji naszego amerykańskiego korespondenta Pawła Żuchowskiego.
Barack Obama / SHAWN THEW /PAP/EPA

Jak dowiedział się nasz reporter, dyplomaci rozmawiali w Departamencie Stanu, wojskowi - w Pantagonie, a najbliżsi współpracownicy Baracka Obamy - w Białym Domu. Dyskutowano o tym, co może dziać się w Turcji w najbliższych tygodniach, jakie mogą być konsekwencje tego, co wydarzyło się w tym kraju.

Nie ma zbyt wielu komentarzy płynących od przedstawicieli amerykańskiej dyplomacji. Sekretarz stanu USA wydał oświadczenie, w którym możemy przeczytać, że Stany Zjednoczone z wielką troską obserwują to, co dzieje się w Turcji. USA monitorują te płynną sytuację.

John Kerry rozmawiał z szefem MSZ Turcji i poinformował, że Stany Zjednoczone wspierają wybrany demokratycznie cywilny rząd i instytucje demokratyczne, i że nic tego nie zmieni.

Nieoficjalnie wiadomo, że USA zaoferowały pomoc swoich doradców. Nie ma natomiast mowy o jakiejkolwiek pomocy wojskowej.

O swoim poparciu dla cywilnych władz Turcji zapewniła też Hillary Clinton - była sekretarz Stanów, która walczy o prezydenturę.

Relacja minuta po minucie z nocnego zamachu: Pucz w Turcji w większości opanowany, będą surowe kary dla rebeliantów. Rośnie liczba zabitych

APA