Anna Sobańska (Małgorzata Kożuchowska) teoretycznie ma wszystko. Jest kobietą sukcesu, która zrobiła karierę w telewizji. Znalazła miłość, którą udało jej się utrzymać - u jej boku od lat stoi wierny mąż. Dzieci też jej się „udały”. Cała rodzina mieszka razem w pięknym domu, czy może raczej: w obłędnej willi. Sobańskiej zdecydowanie jest czego zazdrościć! Tylko skoro Annie tak dobrze się wiedzie, to dlaczego zamiast tryskać radością i uśmiechem, jest cały czas spięta i pluje jadem? I jak świadczy o niej fakt, że wykłóca się nie tylko ze swoim otoczeniem, ale nawet z bohaterami jej własnych scenariuszy!?

Tomasz Konecki, twórca hitowych komedii "Lejdis" i "Testosteron", po raz kolejny portretuje oryginalną i niezależną bohaterkę. I choć ludzie, którzy otaczają Sobańską, uważają ją za harpię i zołzę, reżyser przygląda się jej z wyrozumiałością. Twórcy przypominają nam, jak łatwo dać się zwariować, gdy ciśnienie w pracy staje się niezdrowe, a równowaga między życiem zawodowym a rodzinnym - zaburzone. Postać tytułowej bohaterki inspirowana jest Iloną Łepkowską, która wniosła do scenariusza doświadczenia z własnego życia. Dzięki temu "Zołza" jest autentyczna i autentycznie zabawna!

Od początku pracy nad tym pomysłem wiedziałam, że Małgosia jest wymarzoną aktorką do głównej roli.Nasze kolejne zawodowe spotkanie po latach, tym razem przy filmie "Zołza" jest niezwykłe, wręcz magiczne i przynosi mi wiele radości i satysfakcji. Robimy komedię. Nie całkiem zwyczajną, ale na pewno niezwykłą, tak jak niezwykłe jest nasze ponowne spotkanie z Małgosią. Ilona Łepkowska, scenarzystka i współproducentka "Zołzy" .

Spotkanie z Iloną na gruncie zawodowym po tylu latach przerwy było czymś niesamowitym, czego się zupełnie nie spodziewałam. Kiedy przeczytałam książkę byłam pod ogromnym wrażeniem odwagi i poczucia humoru z jakim pisała o sobie. Po przeczytaniu scenariusza wiedziałam, że to rola dla mnie, więc nie chciałam, aby moja praca nad tym filmem kończyła się wraz z zakończeniem zdjęć na planie. Chciałam, mieć wpływ na jego ostateczny kształt, dlatego tym bardziej cieszę się, że Ilona i Klaudiusz zgodzili się przyjąć mnie do grona współproducentów. To nie jest zwykła komedia jest tu i refleksja nad ciągłym życiem na świeczniku i cięty, autoironiczny, inteligentny humor. Nie mogę doczekać się reakcji widzów! Do zobaczenia w kinach! Małgorzata Kożuchowska, odtwórczyni tytułowej roli i współproducentka "Zołzy".

Kiedy pierwszy raz przeczytałem scenariusz byłem zachwycony tym jak krwistą, komediową postać tworzy główna bohaterka. Od razu stwierdziłem, że to super komedia i warto ją zrobić. To, co przytrafia się w tym filmie głównej bohaterce może zaskoczyć każdego. Są sceny, które będą nas wzruszać i jest wiele scen, które będą dla widza niezwykle śmieszne. Tomasz Konecki, reżyser 

W gwiazdorskiej obsadzie tego pełnego humoru, ale i wzruszeń, filmu, oprócz Małgorzaty Kożuchowskiej zobaczymy również: Artura Żmijewskiego, Annę Dymną, Rafała Zawieruchę, Zofię Domalik, Bronisława Wrocławskiego, Jacka Borusińskiego, Philippe Tłokińskiego, Marcina Perchucia, Leona Charewicza i Katarzynę Ankudowicz. Producentem filmu jest WonderFilms - dom produkcyjny stworzony przez Klaudiusza Frydrycha, Krzysztofa Raka i Ingę Kruk.

Ile jest zołzy w Ilonie Łepkowskiej?

Film inspirowany jest moim życiem i zawodowymi doświadczeniami - zdradza Ilona Łepkowska. Najpierw napisałam powieść, film jest jej adaptacją. Nie zrobiłam tego na zamówienie, po prostu chciałam ją napisać. I pokazać ludziom, że moja praca momentami bywa bardzo trudna - dodaje. To właśnie powieść "Idealna rodzina" trafiła w ręce producenta Klaudiusza Frydrycha.

Znamy się z Iloną od wielu lat, zarówno na gruncie prywatnym, jak i zawodowym. Kiedy przeczytałem rękopis "Idealnej rodziny", od razu wiedziałem, że to świetny materiał na film - mówi producent.  Zapytałem Ilonę, czy nie chciałaby napisać do niego scenariusza. Przyjęła moją propozycję. Ten film to nie jest laurka, którą sama sobie wystawiła. Jej spojrzenie na siebie jest szczere, surowe, ale też niezwykle zabawne. W filmie wspominamy o przełomowym momencie w jej życiu. Dlatego sam mam duży problem z odnalezieniem jej w tej części projektu, w którym jest zołzą - dodaje.

Łepkowska w scenariuszu zawarła wiele historii, które przydarzyły się jej w prawdziwym życiu. Pewnego razu policja zatrzymała mnie za przekroczenie prędkości - zdradza scenarzystka. Było to we Włocławku, pamiętam jak dziś. Tłumaczyłam, że spieszę się z urlopu do domu, mam pilną pracę, na co policjant zapytał, co to za praca. Uznałam to za swoją szansę i odpowiedziałam, że jego żona pewnie by mnie rozpoznała, bo jestem scenarzystką i producentką "M jak miłość". A on na to, do swojego kolegi: "To właśnie ta pani, przez którą nigdy nie mogę oglądać Ligi Mistrzów". Dostałam mandat, nie było szansy się wybronić. W filmie mamy scenę, która bazuje na tym wydarzeniu, jednak rolę policjanta odgrywa taksówkarz - opowiada.

Zaznacza przy tym jednak, że w odróżnieniu od jej bohaterki, jej nie zdarza się ani rozmawiać z bohaterami swoich scenariuszy, ani źle traktować swoich współpracowników. Zawsze starałam się rozróżniać świat realny od fikcji i chyba tylko dlatego nie zwariowałam. Trzeba zachowywać równowagę pomiędzy tymi sferami - pracą i prawdziwym życiem. Wyraźnie to rozdzielam i zawsze uczyłam tego moich współpracowników. Kiedy piszemy, musimy pisać o tych postaciach tak, jak o prawdziwych ludziach. Ale kiedy tylko zamykamy klapę komputera, ten świat musi przestać istnieć - mówi scenarzystka.

Ekipa filmu była zaskoczona, że Ilona Łepkowska była w stanie zdobyć się na tak dużą dozę ironii wobec swojej bohaterki. Ilona się nie oszczędza, bo ma w sobie dojrzałość i odwagę. Potrafi spojrzeć na siebie z dystansem - mówi Klaudiusz Frydrych. Prowadzi swoje życie nie tylko w ciekawy, ale także po prostu dobry sposób. Wyciągnęła wiele wniosków, którymi teraz dzieli się z widzami. To kochana kobieta i niezwykła profesjonalistka - dodaje. Również reżyser Tomasz Konecki przekonuje, że Łepkowska jest osobą z olbrzymim dystansem do samej siebie. Scenariusz “Zołzy" jest autoironiczny, wiele z jej prywatnych wspomnień zostało w nim wymieszanych z fikcją. Właśnie to zahaczenie w rzeczywistości czyni materiał tak ciekawym. Twórcy filmowi zawsze powtarzają, że życie pisze najlepsze scenariusze - dodaje.

Jednocześnie twórca nie ukrywa, że przed wejściem na plan zadawał sobie pytanie, co go czeka, skoro w scenariuszu jest tyle prawdy? Ostatecznie było bardzo kreatywnie i ciekawie. Z przyjemnością odnajdywałem się w intelektualnych potyczkach i wymianie zdań z Iloną. Na poziomie logicznych argumentów przekonywaliśmy się nawzajem do różnych zmian na wszystkich etapach pracy i zawsze jedno z nas odpuszczało, kiedy drugie ewidentnie miało rację - mówi Konecki.

Małgorzata Kożuchowska w roli producentki

Twórcy podkreślają, że nigdy nie mieli wątpliwości, że w postać Anny wcieli się Małgorzata Kożuchowska. Od początku widziałam ją jako główną bohaterkę w tym filmie. Małgosia potrafi równie dobrze zagrać i sceny zabawne i dramatyczne. Ma w sobie energię, któw myślach przypisywałam głównej postaci. Jest po prostu bardzo dobrą aktorką - mówi scenarzystka. - Małgosia dobrze mnie zna, więc być może podpatrzyła coś w moim zachowaniu, przygotowując się do roli. Niczego też jej nie narzucałam - dodaje.

Pomysł na obsadzenie Małgorzaty Kożuchowskiej od razu przyszedł nam do głowy. Jest ona ważną aktorką w karierze Ilony. Przez wiele lat była gwiazdą serialu "M jak miłość", który wywarł niemały wpływ na życie całego pokolenia Polaków. Dzięki temu mamy poczucie, że świat serialowy przenika do rzeczywistości - dodaje Klaudiusz Frydrych.

Reżyser Tomasz Konecki podkreśla, że Kożuchowska jest niezwykle pracowitą aktorką.Prywatnie, Małgosia jest przemiłą osobą, zawodowo, niezwykle pracowitą aktorką, skrupulatnie przygotowaną do każdej sceny. Gdyby wszyscy byli tacy na planie! - mówi reżyser. Jako postać, Małgosia występowała w każdej scenie, co dla mnie, jako twórcy komedii, było olbrzymią trudnością - jej bohaterka nie mogła jedynie podbijać żartów, musiała też wzruszać i być po części dramatyczna. Taką postać trzeba precyzyjnie poprowadzić, aby widzowie uwierzyli, że jest z krwi i kości. Małgosia zawsze była perfekcyjnie przygotowana - zachwala Konecki.

Kożuchowska w filmie pojawia się jednak nie tylko jako aktorka. Występuje też w zupełnie nowej roli producentki filmowej. Aktor przygotowując się do zagrania roli, przechodzi przez castingi, próby, przymiarki, jest na planie i od niego zależy to, jak zagra, ale później nie uczestniczy już w dalszych pracach, które decydują o tym, jak ostatecznie film będzie wyglądał. Bardzo chciałam uczestniczyć w tym procesie, zależało mi na tym - zdradza Kożuchowska. Mam do tej historii osobisty stosunek przez wzgląd na naszą wieloletnią znajomość; Ilona napisała swoją ironiczną autobiografię, a rolę Zołzy zdecydowała się powierzyć mnie! Nie chciałam, żeby ta historia zakończyła się dla mnie wraz z ostatnim dniem zdjęciowym na planie. Dziś mogę powiedzieć ze to była dobra decyzja! - przekonuje.

Małgosia jest obecnie bardzo świadomą aktorką i twórczynią. Poczuła, że to może być dobry moment na kolejny etap kariery, dzięki któremu zyska większy wpływ na film. Bardzo szybko osiągnęliśmy porozumienie i stała się naszą współproducentką. Jej debiut jest dla mnie kolejnym powodem do dumy. Jestem bardzo zadowolony z naszej współpracy i mam nadzieję, a właściwie jestem przekonany, że to nie nasz ostatni wspólny projekt - dodaje Klaudiusz Frydrych.

Sytuacja była szczególnie interesująca dla reżysera Tomasza Koneckiego, który pracę Małgorzaty Kożuchowskiej aktorki musiał nadzorować, a jego pracę z kolei nadzorowała Małgorzata Kożuchowska producentka. - Zdarzało się, że kiedy ja, jako reżyser, mówiłem do Małgosi aktorki Mamy to!", to Małgosia producentka prosiła mnie o jeszcze jeden dubel dla Małgosi aktorki. Przychodziła do mnie i mówiła, że ma jeszcze coś do dodania - opowiada. Czy się zgadzał? - Jestem otwarty i zawsze przychylnie nastawiony do takich próśb ze strony aktorów, bo wiem, że czasami właśnie wtedy wpadają na najlepsze pomysły. Przecież ich intuicje są na planie zderzane z moimi, a dopiero na montażu wybieram co jest najlepsze dla filmu - zapewnia.

Wraz z Iloną, Małgorzatą i Tomaszem Koneckim stworzyliśmy świetny zespół. Na planie towarzyszyła nam dobra atmosfera. Mogliśmy dyskutować, a nawet sprzeczać się między sobą, ale nigdy nie doszło do spięcia. Zaprocentowało to zarówno energią zespołu, jak i efektem końcowym filmu. Wszyscy wyczekujemy konfrontacji z widownią, towarzyszą nam ogromne emocje - podsumowuje Klaudiusz Frydrych.

Work/Life/Rodzina balance

 "Zołza" ma silną kobiecą bohaterkę, która zrobiła niesamowitą karierę. Ale płaci za to wysoką cenę. Na jej zaangażowaniu w życie zawodowe tracą jej bliscy. Twórcy podkreślają, że to bardzo aktualny temat. - Równowaga między życiem zawodowym, a prywatnym jest dla mnie bardzo ważna - przekonuje Małgorzata Kożuchowska. Mój zawód jest bardzo egocentryczny. Jako mama i żona nie mogę i nie chcę podporządkować wszystkiego swojej pracy. Obarczanie bliskich emocjami z nią związanymi powoduje niepotrzebne napięcia. Staram się nie przenosić emocji z pracy do domu i nie tworzyć wokół tego, co robię jakiejś szczególnej atmosfery wyjątkowości - zdradza aktorka. I przyznaje, że kiedy przed premierą bywa zestresowana, to wszyscy w jej domu wiedzą, że to stan, który mija. - Staram się, żeby każdy w domu czuł, że jego sprawy są równie ważne i to jest coś, co pozwala mi się nie pogubić. Cieszę się też, że mam wokół siebie osoby, którym ufam, które życzą mi dobrze i których uwag słucham, by nie stracić tego balansu - opowiada.

Również Tomasz Konecki przyznaje, że zachowanie równowagi jest trudne, gdy jest się filmowcem. Spójrzmy nawet na nasze branżowe środowisko. Nie jest tak, jak myślałem lata temu, że twórcy filmowi mają dużo wolnego czasu dla siebie i swoich rodzin. Bardzo ważna jest dla mnie współpraca z moją żoną, bo pracując po wiele miesięcy poza domem, dzięki temu możemy być razem. Praca nas pochłania, myślimy o niej 24 godziny na dobę, wciąż dyskutujemy i rozmawiamy o niej, spędzamy czas na zdjęciach a potem na postprodukcji... i to wszystko trwa i trwa. A zaraz potem trzeba poszukiwać nowych projektów. Bardzo trudno jest znaleźć chwilę na wyciszenie i odnalezienie balansu między życiem zawodowym a prywatnym - przyznaje reżyser.

Filmowa Anna ma więc nie tylko bawić widzów, ale też być przestrzeżeniem przed zatraceniem się w pracy i nadmiernym myśleniem o karierze.

Nasza bohaterka przechodzi w swoim życiu różne okresy i wyciąga z nich wnioski. To właśnie one są inspirujące, dają nam do myślenia. To oczywiście także głębsza opowieść o tym, jak kształtuje nas dzieciństwo i rodzice, jaki wpływ na nasze życie mają niewyjaśnione sprawy z przeszłości. Świadome życie wymaga bowiem od nas spojrzenia na wiele jego aspektów. Ilona jest zarówno dojrzałym twórcą, jak i dojrzałą kobietą. Z pewnością posiada mandat na opowiadanie takiej historii - podsumowuje Klaudiusz Frydrych.