59-letnia kobieta z Bromölla na południu Szwecji przez co najmniej kilkanaście lat trzymała w zamknięciu trójkę swoich dzieci. Policja nie ujawnia ich danych, podaje jedynie, że dziś są dorosłymi kobietami. Ich matka stanęła dziś przed sądem aresztowym.

Rozprawa odbywała się za zamkniętymi drzwiami. Mimo to zjechało na nią kilkudziesięciu dziennikarzy z całej Skandynawii. Szwedzkie media opisują kobietę jako siwowłosą, ubraną w zielony sweter.

Szwedka została zatrzymana w nocy ze środy na czwartek pod zarzutem pozbawienia wolności. Okoliczności są niejasne. Kobieta miała trzymać dzieci w zamknięciu przez blisko 20 lat, w tym czasie wielokrotnie zmieniać adresy zamieszkania. Ona sama nie przyznaje się do winy.

Dziennikarze “Svenska Dagbladet" ustalili, że kobieta z trzema córkami mieszkała w Sztokholmie, Solna, Luleå, Järpen i Hultsfred. Najdłużej rodzina mieszkała w Åre - przez 10 lat.

Według gazety "Aftonbladet" córki nigdy nie chodziły do żadnej szkoły. Jedna z nich ma 35 lat, dwie młodsze - około 25.

Sprawa wyszła na jaw w środę, kiedy na policję zadzwoniła sąsiadka kobiety. Powiedziała, że słyszała odgłosy awantury za ścianą, zapukała więc do drzwi obok. Otworzyła jej młoda kobieta, której nigdy wcześniej nie widziała na oczy. Krzycząc prosiła o pomoc, utrzymywała, że od 13 lat jest przetrzymywana w zamknięciu.

Dziennikarze "Aftonbladet" utrzymują, że kobieta ukrywała się przed ojcem dwójki młodszych dzieci. Zadzwonili do mężczyzny. On stwierdził, że rozstał się z matką córek 17 lat temu i od tamtej pory ich szukał. Przez cały ten czas był przekonany, że kobieta wyjechała z dziećmi do Australii.

Prokuratura nie chce wypowiadać się na ten temat. W tym przypadku nie ma mowy o żadnym szwedzkim Josefie Fritzlu. Tu chodzi o zupełnie coś innego - oświadczył szef prokuratury Pär Andersson.