Nie dość, że notorycznie się spóźnia, to jeszcze zaliczył taaaaaaką wpadkę. Wstyd!

Premier Donald Tusk zwołał konferencję prasową. Polska Agencja Prasowa zamieściła w związku z tym taką oto notkę:

Uwaga redakcje! (dot. konferencji prasowej premiera)

W czwartek, 14 listopada, o godz. 12.30 w KPRM (sala konferencyjna, IV p.) odbędzie się konferencja prasowa premiera Donalda Tuska.
Wstęp za okazaniem ważnej legitymacji prasowej.
Instalacja wozów transmisyjnych do godz. 12. Dziennikarze proszeni są o przybycie najpóźniej do godz. 12.15.
Dziennikarze karnie, jak zwykle, stawili się o wyznaczonej godzinie. I jak zwykle musieli czekać, aż premier zechce do nich przyjść. Pojawił się mniej więcej 5 minut przed 13. Nie pisałabym o tym, gdyby to się zdarzyło pierwszy raz, ale najwyraźniej taką manierę ma ten rząd. Nie odpowiadać na pytania od razu, tylko mailowo w ciągu dwóch tygodni. Albo w ogóle. Chować ministrów przed dziennikarzami, żeby przypadkiem nic nie chlapnęli. Nie przychodzić punktualnie na konferencje, a po co? Dziennikarzyna i tak poczeka.

A jak już człowiek zjawia się niemal pół godziny później, Panie Premierze, to zakładam, że miał czas na przygotowanie wystąpienia... Między innymi tego zdania: Każdy z nas chciałby, żeby w Polsce była w ogóle Kalifornia, a nie to, co mamy na co dzień, bo to jeszcze jest dalekie od tych najpiękniejszych i najbardziej rozwiniętych fragmentów globu...

O pięknie nie dyskutuję. Jednemu się podoba, drugiemu nie. Ale nikt Panu nie powiedział, że Kalifornia cudem uniknęła 5 lat temu bankructwa i nadal balansuje na krawędzi??? Ja nie chcę w Polsce takiej Kalifornii i Pan wbrew temu, co usłyszeliśmy, chyba też nie chce.