Nigdy nie byłam o tym tak bardzo przekonana jak teraz. Na każdy krawężnik, każdy schodek, każde wąskie drzwi patrzę jak na przeszkodę nie do pokonania.

Zobacz również blog Michała Zielińskiego:

Bo jestem matką, która prowadzi wózek.

Mam kilkunastoletnią córkę i przyznaję, że zdążyłam już zapomnieć, jak to jest. W miniony weekend miałam okazję sobie przypomnieć. Poruszanie się po Krakowie z trójką kilkuletnich dzieci to udział w regularnej wojnie. Z kanciastą rzeczywistością.

Wejść do tramwaju z jednym wózkiem i jednym dzieckiem to naprawdę nie jest żaden wyczyn.
Dwa wózki, trójka dzieci to już logistyka z wyższej półki.
Wózek dla bliźniaków to komunikacyjne science fiction.

Będąc matką z dwójką albo trójką dzieci, staję się wykluczona. Przynależę do kasty, która jest przywiązana sznurkiem do okolic miejsca mojego zamieszkania, związana niewidzialną liną, której rozmiar zależny jest od tego, jak szybko muszę wrócić do domu, a tę odległość muszę mierzyć wyłącznie siłą własnych rąk i nóg.  

Szok i skandal, a nie polityka prorodzinna. Becikowe ? A po co mam kupować wózek, który potem mi się nie przyda...