Nadzór górniczy formalnie wstrzymał wydobycie w kopalni Bielszowice w Rudzie Śląskiej. Taka decyzję podjęto po wizji lokalnej w miejscu, gdzie po sobotnim wstrząsie doszło do zawału. W tym rejonie mają też powstać specjalne tamy izolacyjne.

Uszkodzenia w podziemnym chodniku ciągną się na długości około 200 metrów. Natomiast około 25 - metrowy odcinek jest całkowicie zaciśnięty. Kiedy i czy w ogóle w tym rejonie będzie można wznowić wydobycie to pokażą specjalistyczne analizy. Straty po wstrząsie mogą wynieść nawet kilka milionów złotych.

Eksperci zdecydowali też, że w zagrożonym rejonie powstaną tamy izolacyjne. Chodzi o rosnące stężenie tlenku węgla. Proces zaobserwowano po wstrząsie. Stawianie tam, które odizolują rejon od reszty kopalni, jest profilaktyczne, bo jak dotąd przekroczenia dopuszczalnych norm stężeń nie stwierdzono.

W czwartek nadzór górniczy formalnie wstrzymał eksploatację ściany wydobywczej w rudzkiej kopalni Bielszowice. Wyższy Urząd Górniczy (WUG) przedstawił też ustalenia z przeprowadzonej dzień wcześniej wizji lokalnej 780 pod ziemią.

"Tąpniecie spowodowało (...) częściowe zniszczenie pyłowej zapory przeciwwybuchowej oraz obudowy i elementów jej wzmocnienia, a także wypiętrzenia spągu (spodu wyrobiska), w wyniku czego doszło do zmniejszenia pierwotnego przekroju poprzecznego wyrobiska" - poinformował WUG.

WUG przeprowadza kontrolę

Po przeprowadzeniu wizji lokalnej Okręgowy Urząd Górniczy w Gliwicach wydał dwie decyzje. Pierwsza wstrzymuje ruch zakładu górniczego w części dotyczącej eksploatacji węgla ze ściany wydobywczej w rejonie wypadku, druga nakazuje ustalenie sposobu zabezpieczenia dojść do rejonu tąpnięcia.

"Nakazano także przedsiębiorcy uzyskanie opracowania odpowiedniej, wyspecjalizowanej jednostki naukowo-badawczej, dotyczącego możliwości wznowienia i ewentualnego bezpiecznego kontynuowania eksploatacji w przedmiotowym rejonie, biorąc pod uwagę zaistniałe zdarzenie oraz występujący poziom zagrożeń naturalnych" - poinformowała rzeczniczka WUG Anna Swiniarska-Tadla.

Krótko przed sobotnim wstrząsem rejon ściany wydobywczej w kopalni Bielszowice był kontrolowany przez nadzór górniczy po anonimowych doniesieniach o możliwych nieprawidłowościach. Kontrolerzy częściowo potwierdzili te doniesienia, nakazując m.in. wzmocnienie obudowy chodnika przy skrzyżowaniu ze ścianą. Nie stwierdzili natomiast uchybień w zwalczaniu zagrożeń, m.in. zagrożenia tąpaniami.

Środowa wizja lokalna w miejscu wypadku była możliwa po zakończeniu akcji ratowniczej, która trwała od soboty do wtorkowego popołudnia, kiedy udało się wydostać z zawału i przetransportować na powierzchnię ciało zmarłego 42-letniego górnika - ofiary tąpnięcia. Drugi poszkodowany, 31-latek, został wydobyty ze strefy zawału w nocy z soboty na niedzielę, po ok. 15 godzinach akcji.

Początkowo szacowano, że sobotni wysokoenergetyczny wstrząs, w wyniku którego zginął górnik, miał magnitudę ok. 2,5 w popularnej skali Richtera. Po weryfikacji przez specjalistów z Głównego Instytutu Górnictwa okazało się, że wstrząs był silniejszy, o magnitudzie rzędu 2,9. W górniczej skali to tzw. siódemka - jeden z najsilniejszych notowanych na Śląsku wstrząsów