W rosyjskim obwodzie briańskim nad wypasem prawie 60 tysięcy krów czuwa 15 amerykańskich jeźdźców z Idaho. Powstała tam nowoczesna farma w stylu amerykańskim, która zajmuje się produkcją wołowiny. Co ciekawe, kowboje zarabiają więcej niż w ojczyźnie.

Obwód briański to niejedyne miejsce w Rosji, gdzie można spotkać jeźdźca w kapeluszu, który wymachuje lassem. Kowboje zapraszani są do pracy na farmach także w obwodach kaliningradzkim i woroneskim. Mimo że w czasach ZSRR praktycznie nie produkowano wołowiny, to teraz ambitni biznesmeni postanowili stworzyć rosyjskie stada. Nie mogą jednak obyć się bez amerykańskiej pomocy.

Jak tłumaczy Denis Moisiejenkow, na rosyjskiej prowincji trudno znaleźć wykwalifikowanych pracowników. Czym amerykańscy kowboje różnią się od naszych pracowników? - pyta Moisiejenkow. Oni wszystko umieją: prowadzą traktor, jeżdżą konno, posługują się lassem, nawet mają weterynaryjne doświadczenie - odpowiada.

Dlatego w Rosji chuchają i dmuchają na przybyszów zza Oceanu. Na farmie pod Brańskiem wybudowano dla nich niewielkie domy. Kowboje przyjechali z całymi rodzinami. Mają do dyspozycji tłumaczy, a pensje dostają w amerykańskich dolarach i - co najważniejsze - zajmują się tym, co kochają i znają od dziecka z amerykańskiej prerii. W maju "poganiaczy bydła"  z Idaho odwiedził pod Briańskiem nawet premier Dmitrij Miedwiediew.