Za niespełna 48 godzin, w niedzielę o 14:00 z Ronda Dmowskiego ma wyruszyć organizowany przez narodowców Marsz Niepodległości. Wciąż jednak nie wiemy, czy cykliczny marsz nie zostanie wyparty przez uroczystości państwowe, w tym samym czasie i miejscu. Wywołany przez władze chaos prawny w niedzielę może się przenieść na ulice.

Stan obecny

Narodowcy zapewniają, że w niedzielę o 14:00 stawią się zgodnie z planem na Rondzie Dmowskiego. Ich cykliczna, a więc zarejestrowana przez wojewodę, uprzywilejowana względem pozostałych manifestacja jest w tej chwili legalna - Sąd Okręgowy unieważnił wczoraj zakaz jej przeprowadzenia, wydany przez prezydent Warszawy.

Na Rondzie Dmowskiego jednak, jak wynika z dzisiejszych informacji - uczestnicy Marszu Niepodległości natrafią na kordon żandarmów, chroniących pojazdy bojowe, bo ich parada ma otwierać zorganizowany gwałtownie i ad hoc przez władze Marsz Państwowy. Jeśli narodowcy nie zostaną tam dopuszczeni (a trudno oczekiwać, że będzie inaczej, zważywszy na bezpieczeństwo) - prawdopodobnie rozejdą się po okolicznych ulicach. Ich - nazywając to najoględniej - frustracja raczej nie poprawi bezpieczeństwa w rozległych rejonach śródmieścia Warszawy. Doprowadzenie do takiej konfrontacji to zapowiedź oczywistego chaosu, który z bezpieczeństwem na ulicach nie będzie miał kompletnie nic wspólnego.

Chaos prawny

Jeszcze gorzej przedstawia się w tej chwili status prawny konkurencyjnych manifestacji. Ratusz zapowiada złożenie dziś zażalenia na postanowienie Sądu Okręgowego, który uchylił zakaz przeprowadzenia Marszu Niepodległości. Jeśli jednak Sąd Apelacyjny odrzuci jutro odwołanie ratusza, marsz narodowców stanie się już ostatecznie pełnoprawną manifestacją opartą na konstytucyjnym prawie do demonstracji. Art. 57 Konstytucji umożliwia ograniczanie tego prawa tylko do przypadków opisanych w ustawie, a ustawa Prawo o zgromadzeniach wprost mówi, że nie można jej stosować do uroczystości, organizowanych przez organy władzy publicznej.

Bezprawny marsz rządowy?

Przedstawiciele władz wywodzą z tego, że uroczystości państwowe mają pierwszeństwo przed manifestacjami, opartymi na przepisach ustawy. To kuriozum, mniej więcej takie jak twierdzenie, że skoro Kodeks drogowy nie obejmuje wrotkarzy, to wrotkarze mają pierwszeństwo względem innych uczestników ruchu na drogach i autostradach.

Marsz Państwowy mimo zapewnień rządu - nie ma żadnego oparcia w żadnych przepisach. Nie wspomina o nich ani Konstytucja, ani żadna z ustaw. A Konstytucja wymaga, by ewentualne ograniczenie miało rangę przepisu ustawowego.

Co więcej, ustawodawcy sami wykreślili z prawa o zgromadzeniach przepis jasno ustanawiający pierwszeństwo uroczystości państwowych nad manifestacjami opisanymi w ustawie. Poza tym, że to także robili na kolanie i bezrefleksyjnie, taki przepis mógłby zostać uznany za niekonstytucyjny - bo niby dlaczego władza miałaby mieć prawo do wyrugowania dowolnych demonstrantów planujących manifestację w dowolnym miejscu i czasie, tylko dlatego, że zechce akurat coś świętować akurat wtedy i akurat w tym miejscu?

Rondo Dmowskiego, niedziela, 14:00

Wracając zatem do kluczowego czasu i miejsca: jeśli opisana powyżej sekwencja wydarzeń rzeczywiście nastąpi, i nie wydarzy się np. zablokowanie Marszu Niepodległości przez wojewodę - za niespełna 48 godzin to nie uczestnicy Marszu Niepodległości będą łamać prawo.

Prawo będzie łamać organizowany przez Prezydenta i rząd Marsz Państwowy, blokujący Rondo Dmowskiego czołgami i Rosomakami.

(m)