Ponad pół miliarda ludzi mieszka na całym świecie na terenach bezpośrednio zagrożonych skutkami wybuchów wulkanów. Najnowsze odkrycie naukowców z Newcastle University może sprawic, że bądą mogli poczuć się nieco bezpieczniej. Wszystko za sprawą czujnika, który może ostrzec o bezpośrednim zagrożeniu erupcją.

Za oznakę nadciągajacej erupcji wulkanu uznaje się zmiany składu wydzielanych z krateru gazów. Ich stałe monitorowanie jest jednak dość trudne, gdyż nie było do tej pory czujników, które mogłyby wytrzymać wysoką, panującą u wylotu aktywnego krateru temperaturę. Eksperci z Centre for Extreme Environment Technology Uniwersytetu Newcastle zbudowali czujnik z węglika krzemu, który może pracować w temperaturze nawet 600 stopni Celsjusza. To znacznie więcej, niż mogły wytrzymać dotychczasowe krzemowe sondy.

Są szanse, że dzięki nowej aparaturze będzie możliwe stałe monitorowanie wyziewów groźnych wulkanów pod katem zmian zawartosci tlenu, wodoru, siarkowodoru i dwutlenku siarki. Wybuchów wulkanów to oczywiscie nie powstrzyma, ale może dać naukowcom szanse ostrzeżenia okolicznych mieszkańców na tyle wczesnie, by zdołali się ewakuować.

Węglik krzemu jest odporny na wysoką temperaturę i silne promieniowanie dzięki wyjatkowo silnym wiązaniom krzemu i węgla. Te właściwości sprawiają jednak, że jest trudny w obróbce i drogi w produkcji. Teraz, kiedy naukowcom z Newcastle udało się pokonać niektóre zwiazane z tym problemy, może się okazać, że czujniki z węglików krzemu znajdą także inne zastosowania, na przykład przy monitorowaniu składowisk odpadów promieniotwórczych.