W przyszłym tygodniu na ekranach kin pojawi się „Hi Way” – komedia stworzona przez artystów grupy Mumio. Ich absurdalne poczucie humoru nie jest niczym nowym dla znawców kręgów kabaretowych, a od niedawna – także widzów telewizji.

Widzowie bawili się fantastycznie na spektaklach, które zawsze odgrywane były na scenie otoczonej wieńcem z żarówek, z ustawionym obok pianinem. Szersze grono odbiorców poznało Mumio jednak dopiero, gdy artyści zdecydowali się wystąpić w reklamie.

A było to wyzwanie i jednocześnie wielki eksperyment. - Nie dowierzałem, że w reklamie można pozostać sobą, można zachować własną estetykę - przyznał reżyser „Hi Way” Jacek Borusiński. Jednak udało się – z sukcesem tym większym, że niektóre mumiowe dialogi i powiedzenia weszły już do języka potocznego – jak choćby „kopytko” czy „mazy”.

„Hi Way” to teoretycznie film drogi - bohaterowie jadą do pana Andrzeja, by nakręcić reklamę. Jednak jak mówi w rozmowie z RMF Jacek Borusiński, sama jazda w filmie zabiera może 15 minut. - Większość są to sceny płynące z wyobraźni jadących - tłumaczy. Film kinowy ma być kolejnym etapem w artystycznej twórczości Mumio. Zapowiedzi są obiecujące – premiera już 3 maja.

A skąd nazwa grupy? - Saszetki z czarną mazią, naciekiem ze skał Kaukazu i to właśnie było to mumio, czyli panaceum na wszystko. My zdecydowaliśmy się na Mumio sceniczne - mówi Jacek Borusiński. Przyznaje, że wszystkim artystom grupy spodobało się już samo brzmienie tego słowa.

Mumio przyznaje, że inspiracją nie jest dla grupy polityka. - To są garnitury, to są specjalne gesty, pewien sztafaż specjalnie określonych środków. A to co ciekawe, to jest jak najdalej od tego centrum, przynajmniej dla nas oczywiście - mówi reżyser „Hi Way”.

Mumio inspiracji szuka zupełnie gdzie indziej – w estetyce dziwactwa i brzydoty, jak określa to Jacek Borusiński. Próbujemy pokochać tych pięknych dziwaków. To kształtuje estetykę mumiową, która nie jest sterowana rynkiem czy zapotrzebowaniem – zapewnia drugi z członków grupy, Dariusz Basiński.