​ "To książka dla tych, którzy chcieliby się dowiedzieć czegoś o Stanach Zjednoczonych. Nie ma tam jednak wiedzy podręcznikowej - jest natomiast o tym, jak wygląda życie Polaka w USA" - mówi w rozmowie z korespondentem RMF FM Pawłem Żuchowskim Marcin Wrona, korespondent TVN w Stanach Zjednoczonych, a niegdyś nasz redakcyjny kolega. Do księgarni w całym kraju właśnie trafiła jego książka "Wrony w Ameryce". Dla naszych czytelników przygotowaliśmy zabawę, w której można wygrać egzemplarz książki.

Paweł Żuchowski: Po 6 latach można napisać dobrą książkę o Stanach Zjednoczonych, czy wiesz już za dużo i pewne rzeczy są dla ciebie normą?

Marcin Wrona: Na pewno można napisać dobrą książkę, można napisać bardzo dobrą. Pytanie tylko, czy ja taką napisałem.

Czy to jest książka dla tych, którzy kochają Stany Zjednoczone, czy też dla tych, którzy mówią: nigdy tam nie pojadę, bo to jest dziki kraj?

To jest książka dla tych, którzy chcieli by się czegoś dowiedzieć o Stanach Zjednoczonych, ale nie wiedzy podręcznikowej, ale bardziej czegoś o życiu w Stanach Zjednoczonych. Zwłaszcza o życiu Polaka w Stanach Zjednoczonych - takiego, który tutaj przyjeżdża jako dorosły człowiek, wie, że przyjeżdża tak naprawdę tylko na chwilę, na kilka lat i musi wciągnąć się w ten kraj, który jest bardzo inny niż Polska.

Czy to prawda, że będąc w Stanach można stać się rasistą?

Rasizm jest w Stanach Zjednoczonych obecny wszędzie i trzeba sobie z tego zdawać sprawę. Nie można przymykać oczu, to jest rasizm, który działa w dwie strony. Mówi się, że teraz czarnoskórzy Amerykanie biorą odwet za lata poniżania, segregacji rasowej. Być może jest w tym trochę prawdy, ten rasizm jest tu obecny. Starano się zamiatać ten problem pod dywan, efekt jest taki, że on wybucha co chwilę w sposób bardzo dramatyczny, bardzo przyciągający uwagę opinii publicznej.

Co ciebie najbardziej zdziwiło, kiedy przyjechałeś do Stanów Zjednoczonych?

Miałem ogromne szczęście przyjeżdżać do Stanów od  1991 roku. Przed przyjazdem na placówkę byłem tu chyba 15 razy, zatem poznawałem ten kraj stopniowo, to co mnie najbardziej zdziwiło to to, że Ameryka z punktu widzenia turysty jest zupełnie innym krajem niż Ameryka z punktu widzenia człowieka, który musi tu mieszkać i żyć. Nagle się okazuje, że to jest kraj, w którym żywność kosztuje ogromne pieniądze, to prawda, że można kupić jeansy czy koszulkę za grosze, ale żywność jest niebywale droga, a ta żywność tzw. organiczna, czyli ta lepsza to już są kokosy, na które mało kogo stać. I to było chyba jedno z największych zaskoczeń i zdziwień, kiedy zacząłem tutaj mieszkać.

Podobno marzysz, żeby zamieszkać na Florydzie?

To prawda, Floryda jest miejscem wymarzonym, ja wiem, ze tam są huragany, że często leje, ze zwłaszcza w środkowej Florydzie są duże skupiska potwornej biedy natomiast ta południowa Floryda z takim zakrętem latynoskim, z takim zakrętem kubańskim to jest niesamowite miejsce, w którym i Ola i dzieciaki i ja czujemy się znakomicie. Mamy znajomych, którzy mieszkali przez wiele lat na Key West czyli najbardziej na południe wysuniętym cypelku Stanów Zjednoczonych, i to jest takie miejsce docelowe, jeśli o czymś marzę to o tym, żeby kiedyś mieszkać na Key West. Czy to marzenie się spełni wątpię, ale warto mieć marzenia.

Stany Zjednoczone nie są krajem idealnym, napisałeś, ludzie pracują tu niezwykle ciężko żeby związać koniec z końcem a mimo tych kłopotów i przeciwności  losu jest tu fajnie. Rozwiń to.

Jest tu fajnie, ponieważ jest tutaj ta różnorodność, o której już mówiłem, poznałem tutaj ludzi, których pewnie w Polsce bym nie poznał. Ludzi w przeróżnych zakątków świata, ale z drugiej strony znając ludzi tutaj widzisz, że naprawdę przeciętny Amerykanin pracuje od rana do późnej nocy i kiedy przychodzi do podliczenia wydatków tygodniowych, bo tutaj się ma wypłatę co tydzień a nie co miesiąc, okazuje się, że tym ludziom zostaje w kieszeni 20, 30  dolarów i to tyle. Mało kto ma tutaj teraz oszczędności, to są bardzo ciężkie czasy dla Stanów Zjednoczonych.

I to są ludzie bardzo zapracowani, trzeba powiedzieć, bo oni nie mają czasu na długie weekendy, nie jeżdżą na tak długie urlopy jak Polacy.

Jak im opowiadam o tym, ze mamy urlopy gdzieś w okolicach miesiąca w Polsce, to oni patrzą na mnie, stukają się w czoło i pytają dlaczego sobie z nich robię żarty. Kiedy im jeszcze później dodaję, że w nasz czas urlopowy nie wliczają się weekendy, święta to zaczynam słuchać opowieści o europejskim socjalizmie, który kiedyś Europę wykończy. Oni nie mogą uwierzyć w to, jak dużo czasu wolnego mamy w Polsce, jak dużo czasu wolnego mamy w Europie. To naprawdę się pracuje bardzo ciężko i ma się czasem raptem dwa tygodnie urlopu w roku.

Dla czytelników RMF24 mamy książki Marcina Wrony. Aby otrzymać bezpłatny egzemplarz "Wrony w Ameryce", wystarczy wysłać e-mail na adres naszej redakcji (z imieniem i nazwiskiem oraz adresem). Dziesięciu pierwszym osobom książki prześlemy pocztą. ABY WYSŁAĆ E-MAIL, KLIKNIJ TUTAJ!