Zmarł Charlie Cole, autor słynnej fotografii przedstawiającej mężczyznę przed kolumną czołgów na Placu Tiananmen w Pekinie 5 czerwca 1989 roku - informuje w piątek portal BBC News. Miał 64 lata. Mężczyzna mieszkał na indonezyjskiej wyspie Bali.

Charlie Cole był jednym z fotografów, któremu udało się uchwycić scenę z Placu Tiananmen, która stała się symbolem pokojowego oporu. Zdjęcie, które obiegło cały świat, zostało zrobione dla "Newseeka" z hotelowego balkonu. W 1990 roku Cole otrzymał za nie nagrodę World Press Photo.

Później Cole opowiadał, że myślał, że mężczyzna, samotnie stojący przed kolumną czołgów, zostanie zabity. Ostatecznie Nieznany Buntownik - jak jest nazywany - został odepchnięty z trasy przejazdu czołgów przez kilku mężczyzn. Nie wiadomo jednak, co później się z nim stało.

Autor fotografii wiedział, że może być przeszukiwany przez chińskie służby. Ukrył więc rolkę z filmem w łazience. "Scena uwieczniona przez Cole'a i pozostałych trzech fotografów stała się ikonicznym symbolem pokojowego oporu na całym świecie" - zwraca uwagę BBC News.

Czołgi wkraczają na Plac Niebiańskiego Spokoju

Trzydzieści lat temu, w nocy z 3 na 4 czerwca 1989 roku, czołgi i transportery opancerzone wjechały na centralny plac Pekinu, gdzie przez siedem tygodni demonstrowały tysiące chińskich studentów, domagających się demokratyzacji systemu. O świcie 4 czerwca, Tiananmen był pusty.

Do dziś nie wiadomo, jaka była faktyczna liczba ofiar. Pod koniec czerwca 1989 roku ówczesny mer Pekinu przyznał, że zginęło 200 demonstrantów, w tym 36 studentów. Nieoficjalne szacunki mówią o dwóch tysiącach zabitych.

Nadal nie rozliczono winnych masakry.
Rodziny ofiar należące do organizacji "Matki Tiananmenu" co roku bezskutecznie apelują do władz o śledztwo w sprawie masakry, odszkodowania, ukaranie odpowiedzialnych i "przełamywanie tabu", jakim wciąż jest w Chinach publiczne wypowiadanie się na temat tego, co wydarzyło się w 1989 roku.