Fani Michaela Jacksona na całym świecie wspominają piosenkarza. Król pop zmarł dokładnie rok temu po tym, jak jego osobisty lekarz podał mu silną dawkę środków przeciwbólowych i nasennych. Przez rok amerykańskiej prokuraturze nie udało się postawić Conrada Murraya przed sądem.

Prokuratura chce, by proces rozpoczął się 23 sierpnia. Ale obrońcy lekarza robią wszystko, by do tego nie doszło. Ed Chernof powiedział, że musi zapoznać się z kilkoma tysiącami stron materiałów dowodowych. Chce, by przesłuchano kolejnych świadków. Ci jednak są rozsiani po całym świecie. Według niego, realny termin rozpoczęcia procesu to wrzesień 2012 roku.

Murray będzie odpowiadał z wolnej stopy. Nie został zatrzymany, nie odebrano mu licencji lekarskiej. Doktor nie przyznał się do stawianych mu zarzutów. Amerykańscy prawnicy przewidują, że ta sprawa będzie toczyć się przed sądem przez wiele lat. Nikt nie jest w stanie w tej chwili przewidzieć, jakie będzie ostateczne orzeczenie.

Wielu fanów piosenkarza domaga się sprawiedliwości. Młoda dziewczyna, którą spotkał korespondent RMF FM na nowojorskim Time Square, trzyma tablicę z napisem "Jackson nie żyje - doktor nadal leczy". Żyjemy w Ameryce, gdzie jesteś niewinny, dopóki nie udowodni się, że jest inaczej. Nikt nie udowodnił, że on jest winny - dotąd. Ale sąd się tym zajmie - mówi.

Na Time Square w rocznicę śmierci Jacksona pojawiła się grupa młodych ludzi z odtwarzaczem płyt. Cały dzień postanowili spędzić na słuchaniu piosenek króla popu. Do nich spontanicznie przyłączały się kolejne osoby. Niektórzy próbowali naśladować taneczne ruchy Michaela. Jego śmierć była naprawdę wielkim wydarzeniem, był wielkim Amerykaninem, ale osobiście nie byłem jego zagorzałym fanem - mówi Mark, który zwiedza Nowy Jork.