Swoje demo nagrałam w garderobie. Nie wybrałam jakiegoś reprezentacyjnego miejsca, po prostu jest mi tam wygodnie, zamknęłam się i nikt tam nie wchodził. Otworzyłam laptopa, tam jest funkcja nagrywania wideo, nie miałam żadnego mikrofonu ani nawet innej kamery - opowiada naszemu dziennikarzowi Marta Lutrzykowska, jedna z dwóch Polek, które zagrają w YouTube Symphony Orchestra w Sydney.

Tomasz Fenske: Jak to się stało, że w ogóle wzięłaś udział w konkursie?

Marta Lutrzykowska: Szukałam czegoś na YouTube i wpadł mi w oko bardzo fajny filmik zachęcający do udziału w tym konkursie. Podparty był taką patetyczną muzyką, że nie mogłam nie wziąć udziału.

Tomasz Fenske: Czyli rozmach cię zachęcił?

Marta Lutrzykowska: Tak! Byli tam ludzie z całego świata, którzy dwa lata temu brali udział w tym konkursie... to mnie zachęciło. Ale też drugą rzeczą było to, że nie trzeba było zdawać egzaminu przed komisją tylko wystarczy wysłać zgłoszenie. Jak nie widzę komisji, to się jej po prostu nie boję [uśmiecha się]. Fakt, oceniali to później inni ludzie, ale to już nie miało takiego znaczenia, kiedy się nagrywałam.

Tomasz Fenske: W poprzedniej edycji nie startowałaś?

Marta Lutrzykowska: Nie. Dowiedziałam się dopiero po ogłoszeniu wyników, że wygrał wtedy Polak, Paweł Czarny, również altowiolista, więc jak o tym usłyszałam, to tak... pomyślałam: "kurczę, szkoda, że nie spróbowałam. Chciałabym kiedyś dać sobie taką szansę".

Tomasz Fenske: Były jakieś nerwy jak nagrywałaś swoje demo?

Marta Lutrzykowska: Nie, w trakcie w ogóle. A to dlatego, że nagrywałam bardzo dużo wersji...

Tomasz Fenske: A później wiedziałaś, którą wybrać?

Marta Lutrzykowska: No z tym był pewien problem. Tym bardziej, że najfajniejsze wersje były zawsze czymś zabrudzone, jakimiś innymi głosami i nie nadawały się do puszczenia tego dalej...

Tomasz Fenske: Gdzie się nagrywałaś?

Marta Lutrzykowska: U mnie w pracy, w garderobie. Nie wybrałam jakiegoś reprezentacyjnego miejsca, po prostu jest mi tam wygodnie, zamknęłam się i nikt tam nie wchodził...

Tomasz Fenske: I co, podłączony mikrofon do laptopa...

Marta Lutrzykowska: Nawet nie! Otworzyłam po prostu laptopa, tam jest funkcja nagrywania wideo, nie miałam żadnego mikrofonu ani nawet innej kamery...

Tomasz Fenske: Zupełnie amatorsko.

Marta Lutrzykowska: Dokładnie.

Tomasz Fenske: Jak się dowiedziałaś, że przeszłaś dalej?

Marta Lutrzykowska: To, że dostałam się do drugiego etapu to dowiedziałam się mailem. Ale że dostałam się do Orkiestry, dowiedziałam się przez Skype'a. Zadzwonił do mnie chłopak z Google Polska, powiedział, że chce ze mną porozmawiać przez Skype'a, tak też zrobiłam... i po prostu chciał też zobaczyć moją reakcję. Dosyć długo mu nie wierzyłam, że się dostałam i faktycznie jadę, myślałam, że to jakiś żart, ale okazało się, że to jednak prawda i bardzo się z tego cieszę.

Tomasz Fenske: Nagrywali twoją reakcję?

Marta Lutrzykowska: Nagrywali! Myślę, że była dziwna, ale w rezultacie zaczęłam się bardzo cieszyć i pewnie o to chodziło.

Tomasz Fenske: Znaleźć się w gronie stu muzyków z całego świata... jeszcze w Sydney... fajnie.

Marta Lutrzykowska: Bardzo duży zaszczyt! Ale czuję, że szykuje się fajna zabawa! Poznać tych wszystkich ludzi... myślę, że będę się przede wszystkim dobrze bawić. Trochę mnie zadziwia szum, jaki się dzieje wokół mojej osoby...

Tomasz Fenske: Jedna z dwóch Polek w końcu!

Marta Lutrzykowska: Jednak zawsze skromniej o sobie myślę. Cieszy mnie ten zamęt, ale staram się nie brać tego tak bardzo poważnie.

Tomasz Fenske: Ale zdajesz sobie sprawę, że możesz być teraz wzorem dla wielu młodych muzyków w Polsce?

Marta Lutrzykowska: Mam nadzieję, że tak będzie. Mam nadzieję, że będą się interesowali przeróżnymi formami przesłuchać i pójdą w moje ślady, bo wystarczy trochę poćwiczyć i każdemu może się udać. Są ludzie, którym nie chce się takich rzeczy robić; nie ma sensu, i tak się nie uda... a ja postanowiłam spróbować.

Tomasz Fenske: Myślisz, że to coś zmieni w twoim życiu?

Marta Lutrzykowska: Na zbyt wiele bym nie liczyła. Cieszy mnie to, ale to pewnie jednorazowa przygoda, chwilowa sława... i na razie dobrze jest, jak jest.

Tomasz Fenske: Ale twoje nazwisko staje się nagle rozpoznawalne w Polsce i nie tylko.

Marta Lutrzykowska: Mam Kwartet Smyczkowy Prestige i mam nadzieję, że ten kwartet będzie teraz bardziej rozpoznawalny dzięki mojej osobie.

Tomasz Fenske: Jak odbierają twój sukces w Operze Nova?

Marta Lutrzykowska: Bardzo mi się podoba reakcja u mnie w pracy. Wszyscy tak bardzo serdecznie się odnoszą... gratulują... Bardzo miła atmosfera panuje. Naprawdę bardzo miło.

Tomasz Fenske: Co ty tak naprawdę myślisz o YouTube? Jest spore grono ludzi, którzy uważają, że trochę psuje muzykę, że np. słuchamy jej w gorszej jakości...

Marta Lutrzykowska: Ja uwielbiam YouTube'a. Mogę słuchać różnych wykonań. Interesuję się klasyką, więc mam dostęp do całego mnóstwa wykonań - dobrych, złych, różnych... można się po prostu rozejrzeć. Ale i mówię o rozrywce; jakieś takie okno na świat. Jakość mi nie przeszkadza, jeśli jest coś ciekawego.

Tomasz Fenske: Wiesz już, co będziesz robiła na miejscu, w Australii?

Marta Lutrzykowska: Wiem, że będzie tydzień prób już na miejscu, w Sydney, a po tym tygodniu koncert. Dostaliśmy tylko informację, że szykują dla nas mnóstwo atrakcji, ale jeszcze nie wiemy jakich.

Tomasz Fenske: Od jak dawna zajmujesz się muzyką?

Marta Lutrzykowska: Miałam siedem lat jak zaczynałam grać na skrzypcach. Osiem lat grałam na skrzypcach, potem przeniosłam się na altówkę już w liceum... i tak już zostało. Czyli... dosyć dużo, 26 lat już gram.