"Hannibal" Ridley'a Scotta cieszy się niezwykłą popularnością. Ciąg dalszy "Milczenia owiec” – wszedł na ekrany w piątek i do dziś zarobił 58 milionów dolarów.

W historii kina tylko dwa filmy zarobiły w ciągu pierwszych trzech dni więcej od kontynuacji "Milczenia owiec": "Zaginiony świat - Jurassic Park" (72 miliony dolarów) w 1997 roku oraz pierwsza część "Gwiezdnych wojen" - "Mroczne widmo" (64,8 miliona dolarów) w 1999 roku. Sukces jest tym większy, że do kin wprowadzono go poza sprzyjającym kinu sezonem wakacyjnym a widzowie poniżej 18 roku życia mogą oglądać ten film wyłącznie w towarzystwie dorosłych. Film kosztował 80 milionów dolarów. Jeśli tak dalej pójdzie koszty produkcji zwrócą się w niecały tydzień. Obserwując tłumy w czasie niemieckiej premiery filmu na 51. Berlinale - na którą koniki sprzedawały bilety nawet po 100 marek - producent filmu Dino de Laurentis przyznał DPA, że liczył się z zainteresowaniem kontynuacją "Milczenia owiec", ale takiego szturmu widzów się nie spodziewał.

Trylogia?

Jednak widzowie wychodzący z sali kinowej nie byli już tak entuzjastyczni, co potwierdziło opinie wielu krytyków, nastawionych sceptycznie wobec "Hannibala". Jednak autorzy filmu nie rezygnują jeszcze z postaci psychiatry – psychopaty i postanowili nakręcić jeszcze trzecią część. Dino de Laurentis powiedział "New York Timesowi", że podczas rozmowy z Ridley'em Scottem obaj postanowili nie czekać aż pracujący w ślimaczym tempie Thomas Harris, autor „Milczenia owiec" i "Hannibala", ukończy kolejną książkę i zdecydowali się na samodzielnie stworzenie kolejnego thrillera z udziałem kanibala Lectera. "Jestem już za stary - powiedział ‘New York Timesowi’ 81-letni de Laurentis. - Nie mogę czekać kolejnych 10 lat". Anthony Hopkins podobno wyraził wstępnie zainteresowanie wcieleniem się po raz trzeci w rolę psychopatycznego doktora Lectera.

Foto EPA

16:00