"Obecnie jest duża konkurencja, masa filmów. Łatwiej zrobić film niż go pokazać" – mówił Andrzej Wajda podczas premiery nowego wydania swojej autobiografii "Kino i reszta świata". Reżyser podkreślił, że tym, co odróżnia jego pokolenie od obecnego, jest szczęście z powodu przeżycia II wojny światowej i kolejnych trudnych lat po niej.

Andrzej Wajda przyznał, że nie przypuszczał, iż uda się mu zrobić film o Katyniu. Szczególnie w młodości realizacja takiego zamierzenia nie wchodziła w grę. W czasach komunizmu stosunek do Katynia świadczył o stosunku do władzy. Osoby, które sądziły, że za Katyń odpowiadają Niemcy, uważane były za przyjaciół PRL-u. Z kolei tych uznających Sowietów za sprawców tragedii postrzegano jako wrogów ZSRR. Katyń dwukrotnie wyemitowała rosyjska telewizja, obejrzały go miliony ludzi, którzy mogli ocenić prawdę. Tego się nie spdziewałem. Dobrze, że zrobiliśmy ten film - ocenił reżyser. Dodał, że jeśli film się uda, to mówi, że to "nasz film", czyli jego i ekipy filmowej. Gdy jest inaczej, mówi, że to jest tylko "jego film", ponieważ jako reżyser miał wpływ na wybór aktorów i tematu.

Zdaniem Wajdy, współcześni reżyserzy też mogą powiedzieć wiele interesujących dla publiczności rzeczy. Gdyby przekroić duszę Polaków, to widownia przyszłaby zobaczyć taki film. Jednak teraz trudno go rozpowszechnić - przyznał. "Kino i reszta świata" to autobiografia wydana w 2000 r., a teraz wznowiona w poszerzonym wydaniu. W książce reżyser opisuje ścieżkę swojej kariery, opowiada o ważnych dla siebie osobach i o warsztacie filmowym.

(mn)