Zmarł ochroniarz Alaksandra Łukaszenki. Mężczyzna najprawdopodobniej został otruty podczas styczniowego spotkania białoruskiego dyktatora z Władimirem Putinem w Petersburgu.

O śmierci ochroniarza Łukaszenki informują niezależne białoruskie media. Z ich doniesień wynika, że towarzyszył on białoruskiemu dyktatorowi podczas wizyty w Pettersburgu w styczniu. To wtedy Łukaszenka spotkał się z Putinem z okazji obchodów 80. rocznicy oblężenia Leningradu.

Podczas podróży ochroniarz źle się poczuł. Został pilnie przetransportowany do Mińska. Tam zdiagnozowano u niego zatrucie talem - podaje "Kremlevskaya Tabakerka" na Telegramie. To bezwonna i pozbawiona smaku trucizna.

Tę informację potwierdziły kanałowi dwa źródła bliskie Łukaszence.

Białoruś nie wydała oficjalnego oświadczenia w tej sprawie. Nie jest także znana reakcja samego Łukaszenki.

Łukaszenka coraz częściej mówi o wojnie

Tymczasem według służb prasowych Łukaszenki białoruski polityk, podczas wtorkowej wizyty w Grodnie w związku z rozpoczęciem budowy nowego szpitala, oświadczył, że "Białoruś przygotowuje się do wojny", ale nie chce walczyć.

Nie wierzcie nikomu, że my chcemy walczyć. My przygotowujemy się do wojny, mówię o tym otwarcie. "Chcesz pokoju, szykuj się do wojny" - to nie ja wymyśliłem. To bardzo słusznie powiedziane - podkreślił Łukaszenka.

Oświadczył także, jak przekazano w komunikacie, że na Białorusi trwają niezbędne przygotowania wojsk, a armia jest zaopatrzane w różne rodzaje uzbrojenia i sprzętu.

Łukaszenka zaznaczył przy tym, że "Białoruś nikomu nie zagraża". Niezależny portal Zierkało zwraca uwagę, że Łukaszenka coraz częściej w ostatnim czasie mówi o wojnie.

Na Białorusi od 11 marca trwa sprawdzian gotowości bojowej w armii, a resort obrony regularnie informuje o różnego rodzaju działaniach w ramach ćwiczeń. We wtorek ministerstwo obrony powiadomiło o rozpoczęciu manewrów dowódczo-sztabowych z udziałem wojsk obrony terytorialnej w obwodach grodzieńskim i homelskim.