Już drugi dzień z rzędu trwają wieczorne zamieszki w Paryżu. Ich powodem jest kontrowersyjna decyzja Emmanuela Macrona, który pozbawił parlament możliwości głosowania nad projektem reformy emerytalnej i tak ważne dla Francuzów zmiany postanowił wprowadzić w życie dekretami.

Grupy młodych ludzi - w tym skrajnie lewicowych aktywistów - zaatakowały kamieniami, kostką brukową, deskami i metalowymi prętami policjantów, którzy odpowiedzieli pałkami, gazem łzawiącym, granatami hukowymi i armatkami wodnymi.

Demonstranci zaczęli wznosić barykady i rozpalać ogniska. Próbowali też podpalić owinięte płótnem rusztowanie ustawione wokół wysokiego zabytkowego obelisku. Odpalali również w stronę funkcjonariuszy sztuczne ognie.

Starcia na Placu Zgody

Starcia rozpoczęły się - podobnie jak wczoraj wieczorem - na wielkim paryskim Placu Zgody, który znajduje się niedaleko Pałacu Elizejskiego.

Jak donosi paryski korespondent RMF FM Marek Gładysz, scenariusz się powtarza: szturmowe oddziały policji wyparły z tego placu demonstrantów. Ci ostatni schronili się w bocznych uliczkach i tam rozpoczęła się nowa fala starć z funkcjonariuszami.

Powód protestów

W piątek dwa wnioski o wotum nieufności dla rządu Francji zostały złożone w Zgromadzeniu Narodowym. Nastąpiło to po przeforsowaniu reformy emerytalnej przez gabinet premier Elisabeth Borne. Szanse na obalenie rządu są jednak niewielkie - ocenia AFP.

Pierwszy z wniosków złożyli deputowani małego ugrupowania LIOT, poparła go radykalnie lewicowa partia Nupes. Decyzja rządu o skorzystaniu z art. 49.3 "to apogeum zaprzeczenia demokracji (...) i lekceważenie dla naszych instytucji" - napisano we wniosku LIOT.

Drugi wniosek złożyła skrajnie prawicowa formacja Marine Le Pen Zjednoczenie Narodowe (RN), która ogłosiła, że reforma systemu emerytalnego jest "niesprawiedliwa i niepotrzebna".

Aby rząd upadł, za wotum nieufności musiałaby zagłosować absolutna większość deputowanych (287 głosów), co jest mało prawdopodobne, zwłaszcza że rząd poprą prawdopodobnie posłowie centroprawicowej partii Republikanie - prognozuje AFP.

W czwartek rząd Francji zdecydował się skorzystać z art. 49.3 konstytucji, który daje mu możliwość przyjęcia reformy emerytalnej bez poddawania jej projektu pod głosowanie w Zgromadzeniu Narodowym, izbie niższej parlamentu.

Francuski dziennikarz o protestach w Paryżu

Dziś w internetowym Radiu RMF24 gościem Tomasza Terlikowskiego był Michel Viatteau, szef biura AFP w Polsce. Mówił on o sytuacji we Francji.

Były dwa wyjścia: albo podnieść bardzo poważnie składki, to też byłyby ogromne protesty, albo podwyższyć wiek emerytalny. I tutaj jest taki argument, że inne kraje europejskie, np. Hiszpania czy Niemcy, już dawno to zrobiły i ludzie pracują do 65., a nawet do 67. roku życia - powiedział w RMF24 Michel Viatteau.

Całą rozmowę znajdziecie TUTAJ.

Opracowanie: