Prezydent Korei Południowej Jun Suk Jeol ogłosił w żałobę narodową z powodu tragedii w Seulu. Według najnowszych informacji w wyniku wybuchu paniki podczas imprezy z okazji Halloween zginęły 153 osoby, a 133 zostały ranne - podała agencja Yonhap. Stan części rannych lekarze określają jako ciężki. W całym kraju odwoływane są festiwale, parady i inne wydarzenia zaplanowane z okazji Halloween.

Wydarzenia, do których doszło w nocy z soboty na niedzielę w seulskiej dzielnicy Itaewon, to najtragiczniejszy wybuch paniki w historii Korei Południowej.

To naprawdę przerażające, to tragedia i katastrofa, która nigdy nie powinna była się wydarzyć (...) Jako prezydent, który jest odpowiedzialny za życie i bezpieczeństwo ludzi, mam ciężar na sercu i z trudem radzę sobie z rozpaczą - powiedział Jun w przemówieniu do narodu.

Premier Han Duk Su wyjaśnił później, że żałoba będzie trwała od niedzieli do przyszłej soboty. Flagi będą opuszczone do połowy masztów, a w centrum Seulu stanie ołtarz, przy którym ludzie będą mogli oddawać cześć pamięci ofiar.

Wybuch paniki na imprezie halloweenowej

Do wybuchu paniki doszło w nocy z soboty na niedzielę w stromej wąskiej uliczce w słynącej z życia nocnego dzielnicy Itaewon, gdzie dziesiątki tysięcy osób bawiły się z okazji Halloween. W panice ludzie tratowali się nawzajem. Zginęło 97 kobiet i 56 mężczyzn - przekazał dowódca miejscowej straży pożarnej Czoi Song Bom.

Wśród ofiar śmiertelnych jest wielu nastolatków i 20-latków. Zginęli także cudzoziemcy pochodzący z 15 krajów między innymi z Iranu, Uzbekistanu, Chin i Norwegii - dodał Czoi.

Poszukiwania zaginionych bliskich

19-letnia Kim Da Bin poprosiła matkę o pieniądze, gdy wychodziła na imprezę z okazji Halloween w dzielnicy Itaewon w Seulu. Kilka godzin później jej chłopak zadzwonił z informacją, że Kim poniosła śmierć w wyniku wybuchu paniki w tłumie. Matka wciąż jednak poszukuje informacji na temat dziewczyny - podała agencja Yonhap.

55-latka o nazwisku Ahn przyjechała do szpitala, by uzyskać potwierdzenie w sprawie losu córki. 19-latka, którą Yonhap przedstawia zmienionym imieniem i nazwiskiem, może być jedną z ponad 150 ofiar tragicznych wydarzeń z sobotniej nocy.

Powiedziała: "mamo, daj mi trochę pieniędzy!", i wyszła - relacjonowała kobieta, rozmawiając z dziennikarzami Yonhapu w największym szpitalu w dzielnicy Itaewon, do którego przewieziono wiele spośród ofiar i rannych.

Jej chłopak zadzwonił do mnie około północy, płacząc. Powiedział, że Da Bin nie żyje, że była pod stosem ludzi przez ponad godzinę, że próbował ją wyciągnąć, ale nie dał rady (...) Przyjechałam tu szybko po tym telefonie, ale nie dostałam potwierdzenia. Będę dalej szukać - powiedziała Ahn.

Bezsenna noc dla wielu rodziców

Według dziennika "Korea Herald" bezsenną noc przed szpitalem spędziło wielu rodziców, niepokojących się o swoje dzieci, które bawiły się w sobotę w Itaewon. Z płaczem obserwowali wyjeżdżające ze szpitala karetki. Może umarł - powiedziała jedna z matek około godz. 4 nad ranem, gdy bilans ofiar wzrósł do 140.

Władze zapowiedziały dochodzenie, by ustalić dokładne przyczyny tragedii. W mediach pojawiły się niepotwierdzone informacje, że tłum nagle ruszył w wąską uliczkę z powodu pogłosek, że znajduje się tam jeden z celebrytów.

Odwoływane imprezy, usuwane dekoracje

Festiwale, parady i inne wydarzenia zaplanowane z okazji Halloween w całej Korei Południowej są odwoływane.

W mieście Pusan odwołano Festiwal OneAsia, gdzie na występach gwiazd muzyki k-pop spodziewano się 40 tys. widzów. O odwołaniu festiwalu halloweenowego poinformował również park rozrywki Legoland w mieście Czunczeon, leżącym 75 km od Seulu, a także władze dzielnic stolicy.

W całym kraju sklepy zdjęły dekoracje halloweenowe i plakaty ogłaszające różnego rodzaju wydarzenia z tej okazji - powiadomił Yonhap.

Rzecznik polskiego MSZ Łukasz Jasina przekazał w sobotę wieczorem, że nie ma informacji o Polakach, którzy ucierpieli lub mogli ucierpieć w wybuchu paniki w Seulu.