Portugalską policję postawiono w stan podwyższonego pogotowia. Władze obawiają się, że w kraju dojdzie do rozruchów podobnych do tych, które od kilku dni trwają w Wielkiej Brytanii. "Zajścia są prawdopodobne ze względu na skutki kryzysu" - uważają eksperci.

Mamy już wypracowany schemat walki z wandalami i jesteśmy dobrze przygotowani do błyskawicznej akcji przeciwko rozjuszonym manifestantom. Podstawą są założenia wypracowane w 2004 r. podczas przygotowań do piłkarskich mistrzostw Europy rozgrywanych w naszym kraju - podkreślił gen. policji Leonel Carvalho.

Zdaniem ekspertów ds. bezpieczeństwa, zajścia są w Portugalii prawdopodobne ze względu na skutki kryzysu. Wskazują oni jako potencjalne miejsce wybuchu zamieszek przedmieścia dużych miast, zamieszkane w dużej części przez imigrantów z Brazylii oraz z byłych portugalskich kolonii w Afryce.

Według prof. Jose Vegara, portugalskiego specjalisty w dziedzinie bezpieczeństwa, najbardziej narażone na wystąpienie konfliktów społecznych są aglomeracja lizbońska, Setubal oraz Porto. Wielu młodych ludzi pozostaje tam bez pracy - wskazał portugalski ekspert.

Zamieszki podobne do tych z Londynu mogą szybko ogarnąć także inne europejskie kraje, w tym Portugalię. Podstawa piramidy demograficznej jest u nas podobna do tej, jaka występuje w stolicy Wielkiej Brytanii, gdzie duże grono niewykwalifikowanej młodzieży w wieku od 16 do 25 lat pozostaje bez zatrudnienia i nie ma związków ze szkołą - podkreślił prof. Jose Vegar.

Portugalski ekspert przypomniał, że dominująca w Portugalii kultura zawodowa kładzie silny akcent na "prawo każdego obywatela do zatrudnienia". Tymczasem w obecnej sytuacji społeczno-ekonomicznej nikt tej pracy nie może nikomu zapewnić. Stąd frustracja i złość na władze państwowe, szczególnie wśród młodych ludzi - zauważył prof. Jose Vegar.

Ponad 12,5-procentowy poziom bezrobocia w Portugalii jest najwyższy od 30 lat. Najbardziej dotknięte brakiem pracy są osoby w wieku 18-24 lat, wśród których bezrobotni stanowią aż 27 proc.