Przekleństwa wypowiadane w miejscach publicznych nie są przestępstwem, nawet jeśli padają pod adresem policji. Taką decyzję podjął Sąd Najwyższy w Londynie.

Prokuratura wniosła sprawę przeciwko młodemu Brytyjczykowi, który będąc przeszukiwanym na ulicy, użył wobec policjantów obraźliwego języka. Oskarżanie utrzymywało, ze mundurowi w trakcie wykonywania swych obowiązków zostali narażeni na dyskomfort psychiczny.

Jednak po wysłuchaniu argumentów obu stron, sędzia uznał, ze przekleństwa stały się w życiu Brytyjczyków czym tak powszechnym , że nie można ich traktować jak obraźliwe czyny. Oznacza to, że na zasadzie precedensu, osoby, które w przeszłości zostały aresztowane za podobne zachowanie, mogą domagać się od policji odszkodowania.

Burmistrz Londynu Boris Johnson domaga się zerowej tolerancji wobec osób, które przeszkadzają w pracy patrolom policyjnym. Decyzja Sądu Najwyższego nie pomoże mu w osiągnieciu tego celu.