Czternastu irackich policjantów zostało rannych w Nasirii, na południu Iraku. Odbywająca się tam manifestacja przeciwko racjonowaniu prądu przerodziła się w zamieszki - poinformowali przedstawiciele miejscowych władz.

Na wezwanie organizacji religijnych około tysiąca osób zebrało się w Nasirii, ok. 300 km na południe od Bagdadu, przed siedzibą władz lokalnych po raz drugi w ciągu dwóch dni.

Obiecali nam osiem godzin prądu dziennie, a otrzymujemy tylko cztery - skarżył się jeden z manifestantów. Manifestujemy, bo władze prowincji i rząd nie zajmują się coraz poważniejszym problemem elektryczności - oznajmił inny protestujący.

Tłum domagał się dymisji ministra elektryfikacji Karima Wahida al-Hasana oraz władz lokalnych. Zebrani obrzucili kamieniami budynek policji, ta zaś odpowiedziała armatkami wodnymi.

W Nasirii protestowano także wczoraj, ale demonstracja zakończyła się po zatrzymaniu kilku osób.

W sobotę dwie osoby zginęły, gdy policja otworzyła ogień do kilkutysięcznego tłumu w Basrze, 450 km na południe od Bagdadu. W Basrze, drugim co wielkości mieście Iraku, prąd dostępny jest średnio przez dwie godziny dziennie. Sytuację mieszkańców utrudniają upały, sięgające 50 stopni C i bardzo wysoka wilgotność powietrza.

Sieci elektryczne w Iraku ucierpiały już podczas pierwszej wojny w Zatoce Perskiej w 1991 roku. Podczas inwazji w 2003 roku nastąpiły kolejne zniszczenia i tak już przestarzałej infrastruktury, która przez wiele lat nie była modernizowana na skutek sankcji ekonomicznych nałożonych na Irak przez ONZ - pisze agencja Associated Press.