W niedzielę brytyjscy konserwatyści będą rozmawiać z liberalnymi demokratami na temat utworzenia nowego rządu. Jak jednak zastrzegli, jest mało prawdopodobne, by do poniedziałku rano osiągnięto jakieś porozumienie. Konserwatyści Davida Camerona zdobyli najwięcej głosów w wyborach parlamentarnych, ale za mało, by rządzić samodzielnie. Zabiegają o wsparcie liberalnych demokratów Nicka Clegga, by położyć kres 13-letnim rządom laburzystów.

Rozmowy przedstawicieli obu partii mają się zacząć przed południem; przywódcy nie będą w nich jednak uczestniczyć - poinformował rzecznik konserwatystów. Dodał, że ponieważ osiągnięcie jakiegoś porozumienia do poniedziałku rano wydaje się mało prawdopodobne, konserwatywni deputowani do Izby Gmin, którzy będą informowani o przebiegu negocjacji, spotkają się dopiero w poniedziałek wieczorem.

Nick Clegg rozmawiał w sobotę z członkami kierownictwa swej partii, zabiegając o poparcie dla ewentualnego porozumienia z konserwatystami. Agencja Reutera podkreśla, że Clegg musi przezwyciężyć sceptycyzm znacznej liczby członków swej partii, obawiających się, że układ z konserwatystami może zmusić liberałów do rezygnacji ze zbyt wielu celów politycznych.

Liberalni demokraci domagają się zwłaszcza reformy brytyjskiej ordynacji wyborczej, faworyzującej dwie największe partie. Clegg wymienił w sobotę, w kontekście rozmów z konserwatystami, cztery kluczowe obszary: podatki, edukację, naprawę gospodarki i "fundamentalną reformę polityczną".

Cameron nie sprecyzował formuły współpracy z liberalnymi demokratami przy tworzeniu nowego rządu. Jak pisze Reuters, może to być koalicja, co jednak w warunkach brytyjskich stanowiłoby rzadkość, ale bardziej prawdopodobny wydaje się pakt, w ramach którego liberalni demokraci zgodziliby się wspierać mniejszościowy rząd konserwatywny w zamian za koncesje w istotnych dla nich sprawach.

Reuters zauważa, że najtrudniejszą kwestią może się okazać tempo redukowania deficytu budżetowego. Konserwatyści obiecywali cięcia wydatków budżetowych, gdy tylko dojdą do władzy, natomiast liberalni demokraci obawiają się, że mogłoby to zaszkodzić wychodzeniu Wielkiej Brytanii z głębokiej recesji z lat 2008-2009.

Gdyby nie doszło do porozumienia Camerona z Cleggiem, możliwy jest także układ liberalnych demokratów z laburzystami, choć taką opcję komplikuje m.in. fakt, że obie te partie razem nie mają większości w Izbie Gmin.