Partia, która otrzymała najwięcej głosów, powinna starać się utworzyć rząd - powiedział lider brytyjskich Liberalnych Demokratów Nick Clegg. Po 13 latach rządów Partii Pracy zwycięstwo w wyborach odniosła Partia Konserwatywna. Nie uzyskała jednak większości w Izbie Gmin.

Po przeliczeniu głosów z 617 (na 650) okręgów, konserwatyści mają 291 miejsc, Partia Pracy - 248, a Liberalni Demokraci - 51. Do rozdzielenia pozostało ich już tylko 35, więc Partia Konserwatywna nie ma już szans na zdobycie bezwzględnej większości co najmniej 326 mandatów.

Torysi mogą być jednak i tak zadowoleni, bo choć we wspomnianych 615 okręgach poparcie dla nich wyniosło 36,1 proc. - tylko o 3,9 punktów procentowych więcej niż w poprzednich wyborach w 2005 roku - to ich stan posiadania zwiększył się tam ze 199 do 290 mandatów (zyskali 94 nowe, ale stracili trzy dotychczasowe).

Partia Pracy, która dotąd rozporządzała w 615 okręgach bezwzględną większością 333 mandatów ma ich tam teraz o 85 mniej (straciła 87 dotychczasowych, ale zyskała dwa nowe). Odsetek głosujących na laburzystów spadł tam w porównaniu z rokiem 2005 o 6,3 punktów procentowych, do 29,2 proc.

Stan posiadania Liberalnych Demokratów zmniejszył się w 615 okręgach do 51 mandatów - czyli o 6 mandatów netto (stracili trzynaście dotychczasowych, zyskali 7 nowych). Stało się tak mimo wzrostu odsetka głosujących na nich o jeden pełny punkt procentowy, do 22,9 proc.

We wspomnianych 615 okręgach mandatowy zysk konserwatystów jest dokładnie równy stratom Partii Pracy i Liberalnych Demokratów łącznie.

Stan posiadania regionalnych ugrupowań północnoirlandzkich, szkockich i walijskich nie uległ zmianie i wynosi nadal 25 mandatów.

Swój jedyny mandat straciło efemeryczne ugrupowanie polityczne, założone dla ochrony oddziału ratunkowego szpitala w Kidderminster w środkowej Anglii, natomiast jedno miejsce w Izbie Gmin uzyskali nieobecni tam dotąd Zieloni.