Śpiesząc się na pociąg, łatwo o czymś zapomnieć. Aż za dobrze przekonał się o tym pewien Amerykanin, który w pośpiechu zostawił w aucie na parkingu w okolicach Waszyngtonu 7,5-miesięczną córeczkę i sam pognał do kolejki.

Kiedy Jonathan Sander zorientował się, że nie ma z nim dziecka, znajdował się jakieś 19 km od stacji, przy której zostawił samochód. Natychmiast przesiadł się w powrotny pociąg.

Na szczęście dziecko na tylnym siedzeniu auta zauważyli przechodnie, którzy wezwali straż pożarną. Po uwolnieniu dziewczynkę na wszelki wypadek zabrano na obserwację do szpitala. Policjantom udało się też odnaleźć mamę dziecka.

Sanderowi, którego po całym zdarzeniu policjanci opisali jako "przerażonego i zażenowanego", postawiono zarzut pozostawienia bez opieki dziecka poniżej ośmiu lat. Grozi mu za to grzywna do 500 dolarów i 30 dni więzienia.